Połączyła ich podobna kontuzja. Jamróg jest wzorem i autorytetem dla swojego nowego mechanika

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Michał Nowiński gotowy do startu.
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Michał Nowiński gotowy do startu.

Jakub Jamróg przystąpi do nowego sezonu z powiększonym teamem. Do zespołu świeżo upieczonego żużlowca Betard Sparty Wrocław dołączy m.in. nowy mechanik - Michał Nowiński. Ich historia jest naprawdę niesamowita.

Nowińskiego można było ostatnio zobaczyć najczęściej na meczach Stali Rzeszów u boku Edwarda Mazura. - Praktycznie do rozpoczęcia rozgrywek Edek nie miał mechanika. Znamy się dość długo i poprosił mnie o pomoc. Jako dobry kolega, przyjaciel postanowiłem, że go wesprę - tłumaczy Nowiński i dodaje. - Potem sprawy nabrały rozpędu i zaczęły układać się w logiczną całość. U schyłku sezonu Kuba zwrócił się do mnie i zapytał czy byłbym chętny, aby dołączyć do jego zespołu.

Od przyszłego roku 23-latek będzie już tylko na wyłączność Jamroga. - Z Kubą zawiązujemy profesjonalną współpracę - mówi wciąż jeszcze czynny żużlowiec. Przypomnijmy, że Michał podobnie jak jego nowy pracodawca jest wychowankiem Unii Tarnów. W połowie sezonu 2017 podczas jednej z rund DMPJ Michał uległ fatalnemu w skutkach upadkowi w wyniku którego doznał złamania kręgosłupa na odcinku szyjnym. Rehabilitacja trwała prawie rok, a lekarze długo nie chcieli stawiać jednoznacznej diagnozy, czy Nowiński będzie mógł wrócić do uprawiania sportu żużlowego.

Młody zawodnik nie dawał za wygraną, a kiedy już dostał zielone światło na powrót, szukał możliwości by rzutem na taśmę, w końcówce sezonu znaleźć miejsce w jakimś turnieju i zachować licencję. - To udało mi się osiągnąć po występie w Turnieju o Puchar Prezydenta w Krakowie - wspomina. Po pierwszym drobnym kroczku, następny miał być już poważniejszy.

- Pragnąłem znaleźć sobie klub na sezon 2019. Dałem jasny sygnał, że chcę wrócić do poważnego ścigania. Czekałem na propozycje, doszło nawet do jakiś rozmów z paroma ośrodkami. Skierowałem się też m.in. do Staszka Burzy, który będzie trenerem Wandy Kraków. Widział dla mnie miejsce w drużynie, ale doradził przy okazji żebym dobrze to przemyślał. Parę kwestii mi uświadomił. Pamiętał, że miałem ostatnia dużo do czynienia z pracą przy motocyklach. Powiedział, że może warto by było kształcić się w tym kierunku. Mniej jest przy tym stresu, a pieniądz pewniejszy - wyjaśnił Nowiński.

ZOBACZ WIDEO: Gąsiorowski ostrzega: Myślenie, że Kubica wsiądzie do bolidu i wskoczy na podium to błąd

Nie oznacza to jednak, że Michał zamierza definitywnie zawiesić kewlar na kołku. - Wiadomo, że najwięcej czasu będzie teraz pochłaniać praca u Kuby i temu się oddam w stu procentach. Ale kariery też definitywnie nie kończę. Myślę, że w trakcie sezonu wygospodaruję jakiś wolny tydzień, albo chociaż weekend i wówczas z miłą chęcią siądę na motocykl i pojeżdżę dla "funu", własnej satysfakcji. Nie ma co gadać, ciągnie wilka do lasu i jeśli będzie ku temu sposobność chętnie wziąłbym również udział w jakiś turniejach towarzyskich - oznajmia.

Historia Jamroga i Nowińskiego mogłaby posłużyć jako ckliwy i chwytający za serce zaczątek do filmu obyczajowego. Dwóch ludzi z jednego miasta, a na dodatek po poważnych urazach kręgosłupa. Obaj przechodzą długą drogę zanim odzyskują pełną sprawność, a na końcu ich ścieżki cudownie się krzyżują. I to jeszcze w dyscyplinie, która ten kawałek zdrowia im zabrała...

- Z tego co pamiętam Kuba miał złamany kręgosłup na odcinku piersiowym, a ja szyjnym, czyli trochę wyżej. Pamiętam, że od razu po wypadku Kuba zadzwonił do mnie i podtrzymywał na duchu.  Mówił, że nie ma co się załamywać. Wie przez co przechodzę, bo kiedyś dotknęły go podobne doświadczenia. Od pewnego momentu Kuba stał się dla mnie wzorem i autorytetem. Mimo, że doznał ciężkiej kontuzji, to go nie załamało. Nie poddawał się i dalej dążył z uporem do upragnionych celów. Teraz zbiera tego owoce będąc zawodnikiem na poziomie PGE Ekstraligi - kończy Nowiński

Źródło artykułu: