Jest oczywiście kilku pewniaków do wyjściowego zestawienia drużyny. Ciężko wyobrazić sobie ten zespół bez Kamila Brzozowskiego czy Rene Bacha. Z pewnością miejsce w składzie bez problemu wywalczy sobie też Dimitri Berge. I to by było na tyle. Reszta ekipy z pewnością będzie się zmieniać w zależności od aktualnej dyspozycji danego żużlowca.
Regulamin wymaga, by w składzie znalazło się dwóch Polaków. Kogo do wyboru ma Polonia? Na chwilę obecną kogoś z czwórki Damian Adamczak, Mikołaj Curyło, Oskar Ajtner-Gollob, Aureliusz Bieliński. Możliwe, że do zespołu na zasadzie wypożyczenia dołączy inny zawodnik. Trudno powiedzieć, kto byłby najlepszym wyborem. Zarówno Adamczak, jak i Ajtner-Gollob to zawodnicy z potencjałem zarówno do jazdy, jak i do pakowania się w kłopoty. Mikołaj ma problemy sprzętowe, a szanse na start Bielińskiego są bliskie zeru. Tak naprawdę liczy się więc trzech kandydatów.
Ciekawa będzie walka trójki mniej więcej równorzędnych obcokrajowców. Ricky Wells, Matic Ivacic i Valentin Grobauer to bardzo podobny poziom sportowy, może z małym wskazaniem na pierwszego z nich. Amerykanin już trochę okrzepł w lidze polskiej i chce ugruntować swoją pozycję. - Jestem naprawdę bardzo szczęśliwy, że w sezonie 2019 będę zawodnikiem tego klubu. To dużo dla mnie znaczy. Zrobię wszystko, by wypaść jak najlepiej. Tor w Bydgoszczy jest jednym z moich ulubionych - mówi. Słoweniec i Niemiec nie zamierzają mu jednak ustępować i zapewniają, że są gotowi do walki.
Wielce prawdopodobne, że do Tomasza Orwata i Mateusza Jagły dołączy przed sezonem junior wypożyczony z innego klubu. To pomoże wszystkim, bowiem nic tak nie motywuje do sumiennych treningów, jak rywalizacja o miejsce w składzie. Dodatkowo Polonia zyska zabezpieczenie na wypadek jakiejś kontuzji, która w takim sporcie jak żużel może zdarzyć się w każdej chwili.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o tym, jaki ma problem z Hampelem: "Nadziewam się na jego szprycę"
Piotr Nowak gra w bilard z Tomaszem Gollobem
Z roku na rok współpraca się rozwijała, a pana pomoc niejednokrotnie wykraczała poza tą ustaloną umową Nie należę do osób, które lubią mówić o takich sprawach, ale jeśli mam z kimś dobry kontakt to pomagam bezinteresownie. W tamtych latach pomogłem, aby pana Tomasza zasponsorował na dwa sezony niemiecki LUK, a na jeden British Petrol. Nasza współpraca była faktycznie jakoś samoistnie przenoszona z sezonu na sezon. Pan Gollob był dobrym nośnikiem reklamowym, ewenementem w tym sporcie na rynku światowym. Wspaniały, widowiskowo jeżdżący zawodnik. Po parunastu latach współpracy nastąpiła jednak przerwa w naszych relacjach. Co się stało? W pewnym momencie miał miejsce jakiś dysonans pomiędzy mną a panem Władysławem Gollobem i jakoś tak się ułożyło, że nie zabiegałem już o dalszą współpracę. Relacje z panami Gollobami lekko się tym samym oziębiły Kolejnym zawodnikiem, któremu pan pomagał był wychowanek Falubazu Piotr Protasiewicz. Do sponsorowania pana Protasiewicza namówił mnie kolega, który w Bydgoszczy był księdzem i dużym koneserem sportu żużlowego. Któregoś razu był u niego na plebanii pan Protasiewicz i kolega Tadeusz zadzwonił z zapytaniem czy pana Piotra bym nie wsparł. Ze względu na swój sentyment do kolegi zadeklarowałem wówczas pomoc także panu Protasiewiczowi. Z tego faktu z pewnością klan Gollobów nie był wtedy zadowolony… Efekt był łatwy do przewidzenia. Z racji faktu wsparcia pana Protasiewicza stosunki z panami Gollobami straciły na intensywności. Było ogólnie wiadomo, że obaj zawodnicy tej klasy w tamtych czasach startując w Polonii Bydgoszcz nie przepadali za sobą. Pan Protasiewicz szybko się rozwijał i wyrastał na konkurencję dla pana Golloba. Jak więc doszło do wznowienia współpracy z Tomaszem Gollobem? Przypadkiem spotkaliśmy się z panem Gollobem na stadionie. Pan Tomasz Gollob był wtedy sam, co nie było bez znaczenia dla całokształtu naszych stosunków. Przechodząc obok powiedział zwykłe dzień dobry, odpowiedziałem i pamiętam, że chwilę później sympatycznie rozmawialiśmy na murawie. Doszliśmy do wniosku, że warto byłoby wznowić współpracę. Tym samym nasz znak firmowy HN, jak i my, wróciliśmy do łask pana Golloba i wznowiliśmy bardzo owocna współpracę. To spowodowało koniec sponsorowania Piotra Protasiewicza? Koniec współpracy w panem Piotrem, nie miał nic wspólnego z panem Gollobem. Miałem wtedy osobiste powody ku temu, aby zakończyć współpracę z panem Protasiewiczem. Warto by tutaj zwrócić uwagę na fakt, że współpraca tego typu jest oparta na obopólnych celach. Byli Gollobowie był Protasiewicz, ale był także i Przemysław Tajchert z bydgoskiej Polonii. Tak był jeszcze wtedy pan Tajchert , którego też wsparłem finansowo. Dostał skóry i motocykle. Jeździł w owym czasie w parze z panem Tomaszem Gollobem i należałoby dodać, że robił to całkiem efektownie i efektywnie. W jakich okolicznościach zakończyła się współpraca z Gollobem? Po zdobyciu tytułu mistrza świata było okolicznościowe przyjęcie w podbydgoskiej Brzozie. Każdy ze sponsorów przygotował panu Gollobowi prezent. Pamiętam ode mnie pan Tomasz dostał kryształowy zestaw. Każdy z elementów na dnie miał wygrawerowane HN, znak mojej firmy. Chciałem, aby na sportowej emeryturze korzystając z jakiegoś trunku alkoholowego przypominał sobie o naszej współpracy. Wręczając go zaproponowałem wtedy już aktualnemu mistrzowi świata kontynuowanie naszej współpracy. Kooperacja jednak ustała… Byliśmy skłonni do dalszej współpracy, ale pan Tomasz Gollob z możliwości dalszego kontaktu z nami nie skorzystał. W miejsce naszej reklamy wszedł Monster. Czy dzisiaj macie ze sobą kontakt? Nie, kontaktu w tej chwili nie mamy żadnego. Osobiście ubolewam bardzo nad tym co się wydarzyło w roku 2017 i życzę panu Tomaszowi serdecznie szybkiego powrotu do zdrowia. Życzę powrotu do pełnej sprawności, a przede wszystkim siły i pogody ducha. Nie ma pan żalu do Tomka o sposób zakończenia waszej współpracy? Nie ubolewam nad faktem zakończenia współpracy. Jeśli chodziłoby o opiniowanie w tej sprawie to tylko forma jej zakończenia pozostawia do życzenia. Wielu kibiców zadaje sobie pytanie, czy Tomasza Golloba było stać na więcej tytułów mistrza. Jak pan uważa? Pan Gollob bez żadnego wątpienia jest dla mnie najlepszym zawodnikiem w historii tego sportu. Oczywiście tytułów mógł zdobyć więcej, bo miał ogromny talent. Myślę, że 4-5 byłoby może i za mało jak na jego pracowitość i prezentowane umiejętności. Różne elementy zadecydowały jednak o tym , że kariera skończyła się na jednym indywidualnym tytule mistrzowskim. Potem pomagał pan również Krzysztofowi Cegielskiemu i Sebastianowi Ułamkowi. Jak pan ich wspomina? Pana Krzysztofa zawsze wspominam z wielką sympatią. Bardzo inteligentny, ułożony człowiek. Jest osobą obdarzoną dużą autorefleksją. Cieszy mnie fakt jego osobistego rozwoju zarówno od strony zdrowotnej i mentalnej. Z panem Sebastianem Ułamkiem faktycznie też współpracowaliśmy kiedy był czołowym polskim zawodnikiem. Jest pan w stanie policzyć ile przez te wszystkie lata wydał na żużel? Nie przywiązywałem do tego większej wagi i nigdy skrupulatnie nie liczyłem. Jeśli chodzi o polskich zawodników, to suma jak na nasze możliwości była pokaźna. Do tej kwoty wydanej podczas współpracy z polskimi zawodnikami należy dodać kolejną pokaźną kwotę wydaną w Niemczech. Tam w ostatnich latach jest pan chyba największym sponsorem żużla? W Niemczech moja przygoda zaczęła się od znajomości z Andrzejem Marynowskim, który swego czasu startował w Brokstedt. Poznaliśmy się i zacząłem mu pomagać. Później z biegiem lat poszerzyło się to na kolejnych, zawodników niemieckiego pochodzenia. Było ich naprawdę wielu. Pierwszym niemieckim był Matthias Kroeger a później już jak to się mówi poszło z górki. Pojawił się Gerd Riss, któremu pomogłem również podczas jego startów w Polonii Bydgoszcz. Pamiętam po raz pierwszy pojawił się na meczu w Lesznie i razem z panem Tomaszem Gollobem w parze zrobił chyba 7 punktów. Razem pracowaliśmy siedem lub osiem sezonów. Pomagałem między innymi panu Kevinowi Wölbertowi, panu Tobiasowi Kronerowi, synom Gerda Rissa czy panu Martinowi Smolinskiemu. Z tym ostatnim działam do dziś i angażuję się od lat w pomoc dla klubu z Brockstedt. Miałem w swojej sponsorskiej karierze również epizod również z seniorską i juniorską kadrą Niemiec. Czy dzisiaj zgłaszają się do pana o po pomoc zawodnicy z Polski ? Ostatnim polskim zawodnikiem z którym współpracowaliśmy był pan Krzysztof Kasprzak. Naturalnie przez lata chęć współpracy zadeklarowało wielu polskich zawodników. Firmy HN na próżno było szukać jednak na kevlarach zawodników zagranicznych…. Wcale to nie znaczy, iż zawodnicy z zagranicy nie wiedzieli, gdzie mnie szukać. Współpraca z zawodnikami z zagranicy nie miała dla mnie większego znaczenia ze względu na fakt, iż nasze aktywności firmowe nie są do tego stopnia międzynarodowe. Do współpracy z nami byli skłonni, a wręcz chętni, tacy zawodnicy jak pan Crump, pan Hancock, pan Nielsen, pan Lindgren, czy też pan Billy Hamill. Było jeszcze i paru innych, których nazwisk już nie pamiętam. Parę lat byłem związany z panem Nikulinem, który znany jest z żużla na lodzie, W trakcie współpracy z nami dwa razy zdobył tytuł wicemistrza świata. Dosłownie teraz sobie przypomniałem, że mamy na koncie również współpracę z panem Emilem Sajfutdinowem, kiedy zdobywał tytuły mistrza świata juniorów. Sponsorował pan zawodników, a przecież pańskie zaplecze finansowe pozwala na bezproblemowe zainwestowanie w któryś z klubów. Nie myślał pan nigdy o tym? Oczywiście, że myślałem. Jednak zdecydowałem się na zainwestowanie w szerszy sposób w rozbudowę firmy, a co za tym idzie ewentualne środki na zainwestowanie w żużel, poświęciłem na inwestycje firmowe. Jestem fanem tego sportu i chętnie korzystam z możliwości bezpośredniego obserwowania, ale zabawa w doglądanie oraz pilnowanie tego rodzaju aktywności przedsiębiorczej wybiega zdecydowanie poza krąg moich możliwości czasowych. Czytaj całość