Prezes Stali widzi w finale Unię i Falubaz. Pierwsi mogą ustrzelić hat-tricka

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Ireneusz Zmora i mistrzowska feta Stali Gorzów
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Ireneusz Zmora i mistrzowska feta Stali Gorzów
zdjęcie autora artykułu

- Unia ma szansę, by po raz trzeci z rzędu zostać mistrzem Polski - uważa Ireneusz Maciej Zmora. - Oprócz leszczynian, do finału powinien trafić Falubaz - dodaje prezes Cash Broker Stali.

W Fogo Unii Leszno, po mistrzowskim sezonie 2018, nie doszło do żadnych zmian kadrowych. Nic dziwnego, że Byki ponownie wskazywane są jako faworyt do złotego medalu DMP. Jeśli ponownie staną na najwyższym stopniu podium w PGE Ekstralidze, ustrzelą hat-tricka. W sezonie 2017 leszczynianie także cieszyli się z mistrzowskiego tytułu.

- Zdaniem wielu ekspertów Unia Leszno jest zdecydowanym faworytem rozgrywek i ja podzielam tę opinię. Myślę, że leszczynianie mają szansę po raz trzeci z rzędu zostać mistrzem Polski. Wielu ekspertów twierdzi też, że autsajderem jest Motor i trudno się z tym nie zgodzić. Uważam, że drużynie z Lublina bardzo ciężko będzie utrzymać się w PGE Ekstralidze, ale w sporcie wszystko jest możliwe - uważa Ireneusz Maciej Zmora w rozmowie z Radiem Gorzów.

Między pozostałymi ekipami PGE Ekstraligi będzie trwała zacięta walka o awans do rundy finałowej. Prezes Cash Broker Stali wskazuje, że największe szanse na dołączenie do finałowej rywalizacji będzie miał lokalny rywal gorzowian. - Wydaje się, że obok Unii do finału powinien trafić Falubaz. Wyłączając leszczynian i lublinian, pozostałe drużyny należy ocenić na bardzo zbliżone potencjałem, dlatego de facto będzie sześć zespołów, które będą rywalizowały o miejsce w play-off. Wszystko może się wydarzyć - ocenia.

W gronie drużyn celujących w awans do play-off jest też Cash Broker Stal, wśród której podczas okresu transferowego doszło do sporych zmian. Z ekipą pożegnał się m.in. Martin Vaculik, a więc jeden z trzech filarów wicemistrzowskiego zespołu z minionego sezonu.

- Niewiele brakowało do tego, by utrzymać tegoroczny skład, ale trzeba też zrozumieć, że w zasadzie mieliśmy trzech zawodników z czołowej dziesiątki PGE Ekstraligi. Przy bardzo wąskim rynku i wkroczeniu do gry głodnych sukcesu i zasilonych świeżą gotówką działaczy z Zielonej Góry, a także wracającym do ekstraklasy po ponad 20 latach Motorze Lublin, stawki zaczęły lawinowo rosnąć. W pewnym momencie, mimo wielu starań, nie było już możliwości, by utrzymać całą trójkę - tłumaczy Zmora.

ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje

Źródło artykułu: