Jest życie po Anderssonie? Janusz Kołodziej o odejściu na emeryturę swojego tunera nr 1 (wywiad)

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej

Od maja Janusz Kołodziej będzie musiał sobie radzić bez pomocy swojego dotychczasowego tunera nr 1 - Jana Anderssona. - Informacja o tym, że odchodzi na emeryturę, była dla mnie lekkim szokiem - mówi zawodnik Fogo Unii Leszno.

[b]

Kamil Hynek, WP Sportowe Fakty: Kiedy dowiedział się pan, że pana wieloletni tuner Jan Andersson odchodzi na emeryturę i 7 maja, czyli w dniu sześćdziesiątych czwartych urodzin definitywnie zamyka warsztat?[/b]

Janusz Kołodziej, zawodnik Fogo Unii Leszno: Zaraz po zakończeniu sezonu Janek zadzwonił do mojego managera Krzyśka Cegielskiego i poinformował o swoich planach. To jego decyzja i trzeba ją uszanować. Nie ukrywam, że doznałem lekkiego szoku. Pojawią się pewnie z tego tytułu jakieś komplikacje, ale mimo wszystko jestem dobrej myśli. Musimy sobie z tym jakoś poradzić i znaleźć inne rozwiązania. Jeśli miałoby to ode mnie zależeć, to oczywiście wolałbym, żeby Jan dalej działał i zaopatrywał mnie w silniki.

Mówi się, że Andersson nie będzie już przygotowywał nowych jednostek, a tylko serwisował stare silniki. Jak jesteście z nim umówieni i jaki jest plan na współpracę do maja?

Prochu nie wymyślimy i tak to ma mniej więcej wyglądać. To, czym dysponujemy, będziemy wysyłać, aby na bieżąco było sprawdzane.

To oznacza, że na stare silniki od Anderssona będzie pan teraz chuchał i dmuchał?

Niekoniecznie. Teraz trudno powiedzieć jak to będzie funkcjonować. Życie wszystko zweryfikuje. Nie jest tajemnicą, że korzystam też z usług innych tunerów, na których mogę polegać. Ponadto jestem na etapie poszukiwań kolejnych źródeł otwartych na współpracę. Tak jak powiedziałem wcześniej, odsunięcie się Anderssona w cień nie musi oznaczać dla mnie końca świata. Zdaję sobie sprawę, że będzie to utrudnienie i może wprowadzić pewien zamęt, lecz nie jest powiedziane, że stanie się jakiś dramat.

ZOBACZ WIDEO Tai Woffinden: Na PGE Narodowym najlepsza atmosfera i pełne trybuny

Kontaktował się pan z kolegami z toru, którzy brali sprzęt od Anderssona np. z Patrykiem Dudkiem i podjęliście wspólne próby namówienia Anderssona do zmiany swojego postanowienia. Być może żeby poczekał w najgorszym wypadku jeszcze rok. Dla pana to wybitnie niefortunny moment, bo wraca pan do Grand Prix?

Z tego co się orientowałem Jan postawił sprawę jasno. Przekaz był klarowny: kończę i koniec. Pertraktacje niczego by nie zmieniły. Ja to rozumiem i jak najbardziej respektuję. Andersson długo sam jeździł na żużlu więc wie co to znaczy kariera zawodnicza i ile to życie kosztuje wyrzeczeń. Następnie zajął się "tunerką". Żużel w każdej postaci jest naprawdę czasochłonnym sportem i nie ma w nim chwili wytchnienia. Dlatego wierzę, że może mieć dość. Pewnie sporo rzeczy odbywało się kosztem rodziny. Nie powinien więc dziwić fakt, że teraz planuje się jej w pełni oddać.

Iloma silnikami od Anderssona dysponuje pan w tej chwili?

Posiadam pięć silników, ale ten najlepszy jest z tego roku, czyli sezonu 2018. Na nim najczęściej jeździłem. Z nim wiąże się także ciekawostka. Ta jednostka w ogóle mi na początku nie pasowała. W połowie sezonu Jan wprowadził w tym silniku pewne korekty. Od tamtego momentu stał się numerem jeden w moim parku maszyn.

Skoro pożegnanie z Anderssonem nastąpi w maju, jest szansa, że na w miarę świeżych silnikach "obskoczy" pan jeszcze pierwsze Grand Prix w Warszawie, później Krsko i ewentualnie Pragę?

Na pewno chciałbym. Ale ze sprzętem nigdy nic nie wiadomo.

Szwedzki mechanik znika ze środowiska, ale silniki zostaną. Potem może iść pan z nimi do innych tunerów i dalej je serwisować jeżeli okaże się, że wciąż jest pan na nich skuteczny i zdobywa dużo punktów. Czy takie posunięcia nie wchodzą w grę?

W tej chwili nie mam pojęcia. To dość świeża sprawa i nie jest dogadana. Tak naprawdę dopiero dowiemy się na co możemy sobie pozwolić.

Większość tunerów ze światowej czołówki rozmawia z zawodnikami czego potrzebują i na tej podstawie próbują dopasować charakterystykę silnika pod danego żużlowca. Każdy wymaga czegoś innego więc nieraz należy być bardzo elastycznym. Pan taką bratnią duszę odnalazł właśnie w Anderssonie. On idealnie wbił się w pana wymagania. Czy widzi pan wśród innych inżynierów takiego tunera, który w jakimś stopniu przypomina Szweda?

Bardzo podobają mi się silniki od Petera Johnsa. Zakładając czarny scenariusz, możliwe, że poszedłbym w tę stronę. Jednak to czysta abstrakcja i wróżenie z fusów. Jest zima i pewne rzeczy już przyszykowuje się do następnego sezonu, ale też przesadnie do niego nie wybiegam. Albo inaczej. Moje myślenie do tego etapu jeszcze nie dotarło (śmiech).

Z tego względu żałuje pan, że nie udało się jeszcze przed końcem rozgrywek przetestować nowych silników GTR od Marcela Gerharda?

Tak i nie. Grand Prix jest dopiero w maju. Myślę, że pogoda w przyszłym roku będzie dość wcześnie na tyle dobra, że tych treningów zaliczymy aż nadto, aby wszystko posprawdzać. Rozprostuję kości po zimie, wróci "czucie", wtedy siądziemy na GTR-y i wyrobimy sobie opinie na temat tego produktu. Na razie wiemy jedynie, że Marcel pozmieniał kilka rzeczy w swoim silniku.

W pana odczuciu brak Jana sprawi, że przyszły sezon rysuje się w ciemniejszych barwach i zapowiada na cięższy, czy teoretycznie właśnie nie i lekki przymus do otwarcia się na nowe rzeczy może spowodować same pozytywy?

Nie mam kryształowej kuli i na szybko nic nie przewidzę. Dopiero gdy cała karuzela ruszy z kopyta, pojawią się pierwsze wnioski. To jest tak: zaczniesz sezon i albo ci się wszystko układa, albo wyłaniają się komplikacje i całość hurtowo sypie się jak domek z kart. Dla mnie już nowością będzie to, że przystąpię do sezonu 2019 z nową ekipą w boksie. Jestem ciekawy jak nam się będzie układała praca.

Mamy rozumieć, że team ma pan już skompletowany, czy są jeszcze pewne znaki zapytania. Wszyscy będą z panem jeździć na każde zawody, czy będzie jakiś podział i np. jeden z mechaników zostanie oddelegowany do opieki nad sprzętem w lidze polskiej podczas gdy pan będzie wracał z Grand Prix?

Na szczęście temat osobistych mechaników mam już dograny na tip-top. Pod tym względem jestem szczęśliwy, że mam czystą głowę i wchodząc w nowy rok nie muszę główkować nad kompletowaniem ekipy. Aktualnie zostaje już robota przy samych motocyklach. A co do odesłania kogoś do konkretnych obowiązków... raczej nie przewiduję takiego wariantu. Akurat teraz nie potrzebuję żadnych podziałów. Musimy się zgrywać a nie dzielić. Spojrzałem w terminarz i wiem, że kilka razy turniej GP wypada dzień przed ligą więc być może wtedy zajdzie konieczność pozostawienia kogoś na miejscu.

Liga polska i Grand Prix to na pewno priorytety. Nie widnieje pan jednak w składzie żadnej drużyny z Elitserien. Mamy rozumieć, że nie zobaczymy Janusza Kołodzieja w lidze szwedzkiej?

Raczej nie będę chciał podpisywać kontraktu w Szwecji. Tej jazdy nie braknie. Nie ma obawy. Przewiduję zgłosić się praktycznie do wszystkich, polskich eliminacji. Ale faktycznie, swoją uwagę mam zamiar skupić na Polsce i cyklu zmagań o tytuł indywidualnego mistrza świata.

Źródło artykułu: