- Wstyd i żenada. Tylko tak można podsumować to, co wydarzyło się w Rzeszowie - mówi w rozmowie z naszym portalem Władysław Komarnicki. - Zaskoczony niestety nie jestem, bo tak jest zawsze, kiedy z nieba spadają prezesi, którzy próbują się ogrzać przy żużlu. Finał jest zawsze taki sam. Przerobiliśmy to w wielu klubach. Na czele organizacji nie mogą stać ludzie, którym brakuje wiedzy, determinacji, a zwłaszcza oleju w głowie - dodaje były prezes Stali Gorzów.
Komarnicki żałuje, że Stal Rzeszów zbłądziła, bo jeszcze niedawno klub miał bardzo solidne fundamenty. Tak było w czasach, kiedy na jego czele stała Marta Półtorak. Niestety, po jej odejściu z roku na rok było tylko gorzej. - Szkoda mi jej wysiłku, bo jeszcze niedawno wyłożyła mnóstwo pieniędzy, żeby zbudować profesjonalny klub. Od niektórych kibiców dostała za to kiepską zapłatę. Podejrzewam, że jej przeciwnicy w środę obudzili się z dużym kacem moralnym - komentuje.
Były prezes Stali Gorzów nie ma wątpliwości, że Marta Półtorak jest jedyną osobą, która mogłaby uratować w tej chwili rzeszowski żużel. - Najpierw potrzebne są jednak przeprosiny - podkreśla. - Marta Półtorak jest w tej chwili jedyną szansą. Przy niej Stal znowu może stanąć na nogi. Pamiętam, co po jej odejściu na waszym portalu mówił prezes Witold Skrzydlewski. Stwierdził, że kibice Stali powinni paść na kolana przed byłą prezes, bo bez niej żużel się nie podniesie. Rozpętała się wtedy burza, ale jaki wnioski mamy dziś? Szef Orła miał rację w stu procentach. Szkoda tylko, że w Rzeszowie przekonali się o tym w tak bolesnych okolicznościach. Wszyscy, którzy byli przeciwko Półtorak, powinni ze wstydu wynieść się z Rzeszowa. W jej czasach naprawdę nie było źle - podsumowuje Komarnicki.
ZOBACZ WIDEO Wielcy żużlowi mistrzowie ślą życzenia dla Tomasza Golloba