Łzy w Landshut, środkowy palec Janowskiego i powrót z zaświatów (tak mi minął rok)

WP SportoweFakty / Paweł Wilczyński / Na zdjęciu: Nicki Pedersen prowadzi. Mecz Unia Tarnów - Włókniarz.
WP SportoweFakty / Paweł Wilczyński / Na zdjęciu: Nicki Pedersen prowadzi. Mecz Unia Tarnów - Włókniarz.

Ten rok obfitował w wiele ciekawych historii. W dużym skrócie i małej pigułce starałem się spiąć klamrą wydarzenia, których w większości byłem naocznym świadkiem. Z wielu z nich wracałem z uśmiechem na twarzy, ale niektóre wzbudziły niesmak.

KOMENTARZ

Przyznam się szczerze, że nie mam wielkiej pamięci do tego, co wydarzyło się w przeszłości. Czasami trudno mi przypomnieć sobie co jadłem dzień wcześniej na śniadanie, a co dopiero sięgać ze szczegółami do maja czy czerwca. Mimo wszystko kilka ważnych wątków utknęło mi w głowie. PGE Ekstraliga 2018 już zawsze będzie mi się kojarzyć ze spadkiem "mojej" Grupy Azoty Unii Tarnów. Przed sezonem nie zgadzałem się z ekspertami i wierzyłem, że Jaskółki wzbiją się ponad siódme miejsce (typowałem szóste) i zamkną znawcom usta. Brakło jednego, cholernego punktu, który był właściwie na wyciągnięcie ręki. Nie będę się jednak zagłębiał po raz enty w genezę tej degradacji, ponieważ nie chcę sobie i kibicom z Tarnowa psuć świątecznego nastroju.

Teraz mamy taki okres, że cuda są na porządku dziennym. A za taki należy uznać brak awansu do play-off Nice 1.LŻ Orła Łódź. Do teraz nie mogę uwierzyć jak to się stało, że dysponując takim składem jaki posiadał Janusz Ślączka nie udało mu się wejść do czwórki. I nie dociera do mnie fakt, że zespół długo czekał na swój stadion. Z 2. Ligi Żużlowej już na zawsze zapamiętam pyrrusowy awans Stali Rzeszów Ireneusza Nawrockiego i jego szumne komentarze, obietnice i zapowiedzi.

BOHATER

Mam dwóch. Janusza Kołodzieja i Jakub Jamroga. Obaj pochodzą z tarnowskiego środowiska. Nie będę ukrywał, po biegu, w którym Janusz zapewnił sobie awans do cyklu Grand Prix 2019 zakręciła mi się łezka w oku. Byłem naocznym świadkiem wydarzeń z finału Challenge i rozpierała mnie duma, że wychowanek klubu z Tarnowa, po kilku latach przerwy wraca do grona najlepszych zawodników świata. Kuba udowodnił, że uporem, zawziętością, ambicją i ciężką pracą da się przenosić góry i spełniać marzenia. A tym od zawsze była jazda w PGE Ekstralidze i próba zagoszczenia w niej na dłużej. Teraz to osiągnął, a trzeba przypomnieć, że droga nie była usłana różami. Wręcz przeciwnie, na trasie napotkał wiele gór i dolin, a jeden z najcięższych momentów przeżywał, gdy odniósł poważną kontuzję kręgosłupa. Dla mnie nie bohater, a wręcz heros.

KONTROWERSJA

Zachowanie Macieja Janowskiego podczas Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim. Zupełnie dla mnie niezrozumiałe. Polak pokazał Nickiemu Pedersenowi środkowy palec po tym jak ten go zaatakował, a później wyprzedził. Według ekspertów zawodnikowi Betard Sparty zagrzała się głowa i jego pretensje były kompletnie nieuzasadnione, bo wyprzedzenie Duńczyka nastąpiło zgodnie z przepisami. Bieg i rywalizacja między oboma panami nie skończyła się wraz ze zjazdem do parku maszyn. Jeszcze tam doszło do szamotaniny, a główną rolę odegrał ojciec Maćka, pan Piotr, który odepchnął trzykrotnego mistrza świata. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Pedersen odpowiedział za swoją łatkę brutala, jaka została mu przyklejona jeszcze w czasach juniorskich.

AKCJA ROKU

Genialny powrót z zaświatów tarnowian w spotkaniu ze swoją imienniczką z Leszna. Skazywani na bezwzględne pożarcie gospodarze przegrywali przed trzynastym wyścigiem z ekstraligowymi dominatorami i obrońcą tytułu aż 32:40. Ostatnie trzy gonitwy podopieczni Pawła Barana zwyciężyli podwójnie i wygrali finalnie 47:43. Prawdziwą wisienką na torcie i ozdobą był piętnasty bieg i rozprowadzenie w pierwszym łuku przez parę Bjerre-Pedersena Sajfutdinowa z Pawlickim. Tego wybuchu szału radości na stadionie nie sposób zapomnieć

CYTAT

Nie będę oryginalny w tym podpunkcie i postawię na samobiczowanie się Sebastiana Niedźwiedzia w derbach ziemi lubuskiej. By odnaleźć jakieś zdanie charakteryzujące ten rok trzeba by głęboko poszperać, a słynne już "pojechałem jak p***a" po prostu nasuwa się samo.

LICZBA

1 - tyle punktów zabrakło Unii Tarnów do utrzymania. Mam z tego powodu wielkie uczucie niedosytu, zwłaszcza, że okazji do jego zdobycia było aż nadto. Choćby w Toruniu. Ale kiedy pomyślę, że zespół z Małopolski nie zanotował na swoim koncie ani jednego "oczka" bonusowego za dwumecz plus nie wywalczył w żadnym spotkaniu wyjazdowym nawet czterdziestu punktów, to nachodzi mnie refleksja, że beniaminek i tak długo pozostawał w grze o PGE Ekstraligę.

ZOBACZ WIDEO Jamróg: Nie mam wyrobionej marki. Wciąż muszę coś komuś udowadniać

Komentarze (0)