Gdyby nie ojciec, najpewniej Kai Huckenbeck nie postawiłby na sport żużlowy. To on przywiózł swojego syna na pierwszy trening w roku 2000, gdy miał on ledwie 7 lat i ledwo wystawał zza kierownicy motocykla.
Karl Huckenbeck przez wiele lat woził małego Kaia na treningi, finansował też jego starty. Upór seniora rodu doprowadził do tego, że syn stał się jednym z lepszych niemieckich żużlowców i w ostatnich latach mogliśmy go oglądać w meczach PGE Ekstraligi czy finałach Tauron SEC.
Jak poinformował "Speedweek", Kai Huckenbeck odnalazł ciało swojego ojca w Wigilię przy okazji wizyty w jego mieszkaniu. Przyczyny jego śmierci są nieznane. Niemiec miał 78 lat.
Rodzinna tragedia może mieć spory wpływ na karierę Huckenbecka, który w ostatnich miesiącach notował imponujące progresy. W szwedzkiej Elitserien został nawet wybrany zawodnikiem roku przez fanów Piraterny Motala.
W polskiej lidze Niemiec był związany umową ze Stalą Rzeszów, ale klub należący do Ireneusza Nawrockiego nie otrzymał licencji na starty w Nice 1.LŻ, więc Huckenbeck z powrotem stał się dostępny na rynku. Póki co, nie udało mu się jednak podpisać kontraktu w z inną drużyną.