Zeszły rok rozpoczął się nieudanie dla Antonio Lindbaecka, który miał spore problemy z regularnym zdobywaniem punktów w PGE Ekstralidze, co negatywnie odbiło się na wynikach MRGARDEN GKM-u Grudziądz. Dopiero w drugiej fazie sezonu szwedzki żużlowiec zdołał wrócić do dawnej formy.
- Na to złożyło się wiele czynników. Trochę pecha, trochę też sytuacja jaka miała miejsce ubiegłej zimy z związku z firmą w Szwecji, która musiała niestety upaść. Przed nami była ciężka zima i nie było nam łatwo. Dlatego muszę podziękować sponsorom, którzy wtedy na nas postawili i nam pomogli. Bez nich nie osiągnęlibyśmy takiej końcówki - powiedział Marcin Momot, który w teamie Lindbaecka zajmuje się jego motocyklami.
Momot nie ukrywa, że chociaż doświadczenia z początku 2018 roku nie były łatwe, to Lindbaeck w żadnym momencie się nie załamał. - To był splot nieszczęśliwych wypadków. Już na początku minionego sezonu zatarliśmy dwa najlepsze silniki. Od razu w pierwszym meczu ligowym poszedł jeden, potem kolejny. Było nam ciężko, ale doszliśmy do ładu ze sprzętem. Jeśli chodzi o Antonio jako o zawodnika, to mogę go tylko pochwalić za to, że się nie załamał tym wszystkim - dodał.
Polski mechanik jest przekonany, że Szwed jest w stanie rozpocząć kolejny rok w takim stylu, w jakim zakończył poprzedni. 33-latek zdecydował się też na poważne inwestycje sprzętowe. - Skończyliśmy dość dobrze sezon, więc nie dokonujemy drastycznych zmian. Jeśli chodzi o sprzęt, to zostajemy z tymi tunerami, z którymi byliśmy, czyli Brianem Andersenem i Flemmingem Graversenem. Przez zimę zakupiliśmy trzy nowe silniki, robią się i na wiosnę mają być gotowe. Bazujemy na tym, na czym skończyliśmy sezon, dzięki czemu jego końcówka była tak udana w wykonaniu Antonio - zdradził Momot.
ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji
Wzrost formy Lindbaecka sprawił, że w Grand Prix Challenge wywalczył on przepustkę do elitarnego cyklu i po raz kolejny w karierze będzie pełnoprawnym uczestnikiem mistrzostw świata. Momot wierzy, że zawodnik ze Skandynawii przełamie się również w SGP i wywalczy miejsce w czołówce cyklu.
- Plany są ambitne. Nie ukrywamy tego. Zainwestowaliśmy w zeszłym roku sporo pieniędzy, bo zaczynaliśmy od zera. Nie mieliśmy nic, a teraz idziemy dalej tym tokiem myślenia. Jeśli zainwestujemy spore środki, to przyniesie to efekt. Antonio nie będzie chciał walczyć tylko o przetrwanie. Postawił sobie ambitne cele i chce być gdzieś w okolicach piątego miejsca. Życie pokaże, co się wydarzy - podsumował Momot.