- Nie kończę kariery. W dowolnym momencie mogę iść na wypożyczenie, bo podpisałem kontrakt z klubem motocrossowym ze Wschowej. To oznacza, że nie muszę czekać nawet na okienko transferowe - mówi nam Robert Miśkowiak.
Żużlowiec, który bronił ostatnio barw Orła Łódź, nie związał się jednak z żadnym klubem startującym w polskiej lidze. Dlaczego? - Wychodzę z założenia, że przede wszystkim muszę być w stu procentach gotowy. Jeśli chodzi o kwestie zdrowotne, to po kontuzji nie ma już prawie śladu. W tej chwili ma u mnie miejsce okres wyczynowej rehabilitacji - podkreśla.
Miśkowiak przeszedł jakiś czas temu operację, która zakończyła się powodzeniem. - W moim przypadku kontuzji uległa prawa noga, która w jeździe na żużlu odgrywa kluczową rolę, bo trzyma cały motocykl - wyjaśnia.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to zawodnik będzie w stu procentach gotowy do jazdy wraz z początkiem nowego sezonu. Były mistrz świata juniorów na motocykl mógłby wsiąść tak naprawdę w każdej chwili, ale postanowił, że najpierw dokończy rehabilitację. - Teraz trenuję co drugi dzień. Bólu nie ma, ale muszę wzmocnić jeszcze mięśnie. Nie odczuwam już żadnych dolegliwości, ale to jednak trochę za mało do wyczynowego uprawiania sportu - podsumowuje.
ZOBACZ WIDEO Wielcy żużlowi mistrzowie ślą życzenia dla Tomasza Golloba
czy jest to potrzebne?