Swoim wyglądem Stadion im. Floriana Kapały w Rawiczu przypomina raczej obiekty brytyjskie czy szwedzkie. Niewielkie trybuny, odkryty park maszyn i wyjątkowy klimat, którego często brakuje na innych polskich stadionach.
Przed sezonem 2018 doszło do zmian na rawickim stadionie. Wyburzone zostały trybuny znajdujące się na prostej startowej. Zastąpione zostały przez dwa sektory z krzesełkami, które umieszczono blisko pasa bezpieczeństwa.
Osoby siedzące w najniższych rzędach muszą jednak uważać na szprycę wychodzącą spod kół zawodników. Kiedy nawierzchnia jest przesuszona, należy spodziewać się spotkania z chmurą kurzu. Może to być uciążliwe, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że ogląda się mecz żużlowy, a nie partię szachów.
Sporą bolączką w Rawiczu jest ograniczona widoczność. Poza prostą startową trybuny są dość mocno oddalone od toru, wobec czego widać jedynie kaski przejeżdżających obok nas zawodników. Na plus można zaliczyć niezłe nagłośnienie, a komunikaty podawane przez spikera są dobrze słyszalne.
Rawicki stadion znajduje się blisko budynków mieszkalnych. Unoszący się kurz i rozprzestrzeniający się hałas nie zawsze spotyka się z przychylnością okolicznych mieszkańców. Ten problem trudno byłoby jednak rozwiązać. Być może pomocne okazałyby się ekrany dźwiękochłonne, które znamy z autostrad.
Zmian nie wymaga z kolei park maszyn, który jest odkryty i z poziomu trybun można podejrzeć, czym aktualnie zajmują się zawodnicy i mechanicy. Ponadto bez większego problemu zmieści się tam nawet ponad 20 żużlowców.
Wokół stadionu w Rawiczu niewiele jest miejsc parkingowych. Postanowiono rozwiązać to poprzez wprowadzenie do sprzedaży wjazdówek na teren stadionu, gdzie każdy bez problemu zaparkuje swój samochód.
ZOBACZ WIDEO Wielcy żużlowi mistrzowie ślą życzenia dla Tomasza Golloba