ROW Rybnik. Kibice i prezes za drużyną pójdą nawet do piekła, ale żądza sukcesu jest zabójcza (wady i zalety)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: stadion ROW-u Rybnik przy ul. Gliwickiej
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: stadion ROW-u Rybnik przy ul. Gliwickiej

Wspaniali kibice i zarządzanie na wysokim poziomie to wizytówki klubu z Rybnika. Jednak marzenia o stałym miejscu w elicie polskiego żużla tworzą potężną presję, która wzrasta wraz z kolejnymi niepowodzeniami drużyny.

W tym artykule dowiesz się o:

WADY

BRAK STABILIZACJI. Od początku XXI wieku ROW Rybnik spędził w Ekstralidze zaledwie cztery sezony. Dwukrotnie spadał po roku spędzonym na torach elity, a ostatni pobyt zakończył się na dwóch sezonach. Kibice nie odwracają się od rybnickiej drużyny, bo szczelnie wypełniają stadion przy Gliwickiej 72, niezależnie czy ROW jedzie w Ekstralidze, czy Nice 1. Lidze Żużlowej. Jednak wierny doping wiąże się z oczekiwaniami, a te zaś z rosnącą frustracją w przypadku niepowodzeń, z którymi w ostatnich latach zmagają się Rekiny. W Rybniku marzą o tym, by klub w końcu na dłużej zadomowił się w czołówce kraju i zakończył swoją tułaczkę.

PRESJA. Obok zdań "Z taką jazdą nie mają czego szukać w Ekstralidze" padających z trybun czy słynnego już "Jedziecie jak panienki", które miała szansę usłyszeć na łamach rybnickiej telewizji klubowej cała żużlowa Polska, nie można przejść obojętnie. Ślązacy bardzo nie lubią czekać, szczególnie na coś, co w ich mniemaniu należy do nich. W przypadku ROW-u chodzi o występy wśród elity. Postawienie jasnych, przedsezonowych celów i dążenie do nich jest czymś zupełnie naturalnym, ale krzyk z parku maszyn, choć nieraz potrzebny, jest oznaką słabości, a płaczący samotnie pod bandą kapitan nie świadczy o tym, że w klubie wszystko jest w porządku. W Rybniku z powodu wyników już raz doszło do tragedii, niech na tym jednym razie licznik się zatrzyma.

ZALETY
ARMIA KIBICÓW.

Broń, która daje rybniczanom potężną przewagę nad pozostałymi klubami Nice 1. Ligi Żużlowej. W roku 2018 na meczu w Rybniku pojawiało się średnio 9 722 widzów. Liczba ta bije nawet ekstraligowe stadiony w Tarnowie czy Grudziądzu, a tylko nieznacznie odbiega od toruńskiej Motoareny ( średnio 9 963 widzów na mecz). Zapełnione po brzegi trybuny to nie tylko świetny doping, ale także potężne wsparcie budżetu klubu.

FINANSE. Pozostając przy budżecie - ROW na sezon 2018 otrzymał z miasta środki w wysokości 2,2 mln zł. To bardzo dużo jak na realia pierwszoligowe. W roku 2019 ma być podobnie, jednak część tej sumy trafi także do miniżużlowców Rybek Rybnik. Ze strony kibiców coraz częściej padają pytania o sponsora tytularnego. Tylko czy naprawdę konieczne jest sprzedanie historycznej nazwy klubu na rzecz dodatkowych pieniędzy, kiedy nikt nikomu nie zalega, a każdy zawodnik jeżdżący bądź kończący przygodę z Rybnikiem powtarza, że dbałość o finanse jest tu na najwyższym poziomie? Sympatycy motywują swoje zapytania możliwością przeprowadzenia za ekstra pieniądze jakiegoś ekstra transferu. Czy to oznacza, że dotychczasowy pomysł na budowanie składu jest zły?

TRANSFERY I ODKRYWANIE TALENTÓW. Nic bardziej mylnego. To, w jaki sposób prezes Krzysztof Mrozek kompletuje skład drużyny zasługuje na brawa. Szefa ROW-u nie można winić za to, że w sezonie 2018 potężne problemy sprzętowe miał Mateusz Szczepaniak, przychodzący do Rybnika jako zawodnik z najwyższą średnią biegową poprzednich rozgrywek, czy za to, że nie nastąpiła spodziewana odbudowa formy Andrieja Karpowa. Zwykle dobrze czujący się na rybnickim torze Artur Czaja jako Rekin nie potrafił się tutaj odnaleźć. Faktem jest, że ryzykiem które się nie opłaciło był Craig Cook. Kibice coraz bardziej sfrustrowani postawą w/w zawodników zaczynali wylewać swoje żale na prezesie. Transfery w połowie sezonu sprawiły jednak, że większość osób skaczących do gardła Krzysztofowi Mrozkowi, zaczęła po kolejnych meczach zbijać z nim piątki. Nadanie "sportowego, nowego życia" Andrzejowi Lebiediewowi jak określił to sam zawodnik i oparcie misji ratowania sezonu na Danielu Bewley'u było kolejnym strzałem w dziesiątkę. Silną stroną jest także zmysł odkrywczy, dzięki któremu właśnie z Rybnika jako objawienie sezonu wypłynął Max Fricke. Teraz swój czas ma wspomniany Daniel Bewley, którego wyhamowała poważna kontuzja. W Rybniku wierzą, że Anglik wróci do swojej wysokiej formy i będzie filarem drużyny. W odwecie prezes ma już kolejne złote dziecko brytyjskiego żużla. Jest nim niespełna 16-letni Leon Flint.

SZKOLENIE MŁODZIEŻY. W roku 2014 w formacji juniorskiej obok Kacpra Woryny występował w instytucji gościa Oskar Polis. Od tamtej pory co rok duet młodzieżowy tworzą wychowankowie rybnickiej szkółki. Raz idzie lepiej, raz gorzej, jednak sam fakt, że w klubie nie muszą co roku drapać się po głowie przy uzupełnianiu pustych miejsc dla młodzieżowców jest znaczącym plusem. Po sezonie 2019 swoją juniorską karierę zakończy Robert Chmiel. A co potem? Znów spokój, bo w kolejce za Przemysławem Gierą i Mateuszem Tudzieżem czekają już kolejne głodne jazdy, młode Rekiny: Kacper Duda, Kacper Kłosok i Dominik Tyman.

ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje

Źródło artykułu: