Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.
***
Trochę się dziwię czołowym polskim żużlowcom, że nie chcą posłuchać honorowego prezesa PZM Andrzeja Witkowskiego. Jeszcze bardziej dziwię się, kiedy słyszę, że nie potrzebują pomocy trenera kadry Marka Cieślaka. W przeszłości na radach Cieślaka korzystał z powodzeniem Tomasz Gollob, który czasami był nawet o szkoleniowca zazdrosny. Kiedy ten dłużej pobył w boksie Jarosława Hampela na Grand Prix, Gollob zaraz pytał: a co ty Marek tam tak długo robiłeś?
Jednak po kolei. Zacznę od tego, że ogromnie mi zależy tak jak każdej osobie kochającej żużel, na sukcesach naszych zawodników w Grand Prix. I dlatego nie mogę zrozumieć, jak to jest, że nasze gwiazdy lekko się irytują, gdy słyszą prezesa Witkowskiego, który mówi: wyrzućcie ojców z parku maszyn, bo nie ma dowodu na to, że rodzic jest gwarancją złota.
Myśl Witkowskiego łatwo mogę rozszerzyć. On mówi, że zawodnik z ojcem nigdy się konstruktywnie nie pokłóci, nigdy się przy nim w stu procentach nie odstresuje, bo jak tu wybuchnąć złością, czy rzucić mięsem, kiedy tata stoi i patrzy. A ja tylko dodam, że z ojcem jest ten problem, że raczej patrzy na syna przez różowe okulary. Nie to, że nigdy nic złego nie powie, ale ta krytyka jest mocno ograniczona. Pamiętam, jak po słabym biegu tata Macieja Janowskiego podszedł do niego, mówiąc: nie martw się Maciek, jutro też jest dzień.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica określił cel na sezon 2019. "Zawsze byłem kiepski w obietnicach"
Bajerski, czyli żużlowy Piątek. Złapali go, nie uciekł, ale wstał z kolan
Rozumiem, że w tym ciężkim sporcie dobre słowo jest potrzebne. Nikogo nie można bezustannie krytykować, bo w końcu ta osoba wpadnie w dołek. Po sobie jednak wiem, że najwięcej dają negatywne uwagi. Dzięki nim człowiek się najwięcej uczy, wyciąga wnioski, idzie do przodu. Nie powiem zawodnikom tego, co prezes Witkowski. Nie powiem, wywalcie ojców na zbity pysk. Powiem, zostawcie ich, ale poszukajcie też mentorów, z którymi nie łączą was więzy krwi.
I tu wracamy do Cieślaka. Powiem szczerze, że gdybym był żużlowcem, to wziąłbym go do swojego teamu w ciemno. Pewnie, że ma swoje wady (nie raz o nich pisałem), ale każdy je ma. Zresztą zalety trenera Marka wszystko rekompensują. Ten facet świetnie czyta tor, widzi, jak się zmienia, potrafi podpowiedzieć, jaką linią jazdy jechać w danym momencie. Marek ma też nosa. Wiem, że na jednej z rund GP w Warszawie podpowiedział jednemu z naszych, jakie pole ma wziąć w finale i to pole wygrało. Problem w tym, że nasz zawodnik go nie posłuchał. Wybrał takie, jakie mu podpowiedziała (pokazała na palcach) rodzina.
Cieślak jest też takim gościem, który potrafi wyłapać błędy. Gollobowi kiedyś zwrócił uwagę, że ma złą sylwetkę na starcie, że przez to wyraźnie je przegrywa. Przykłady trafnych obserwacji Marka można by mnożyć. Poza wszystkim ważne jest to, że Cieślak potrafi zadbać o atmosferę. Jest normalny, ludzki i można z nim o wielu rzeczach pogadać. Przyznaję, że ja najbardziej lubię z nim gadać o psach. Kochamy inne rasy, ale psiarze zawsze się dogadają.
Żeby wszystko było całkowicie jasne, to użyłem Cieślaka jako pewnego symbolu. Jeśli Bartosz Zmarzlik woli Stanisława Chomskiego, to też mu szczerze pogratuluję dobrego wyboru. Głównie chodzi o to, żeby mieć na podorędziu kogoś mądrego spoza rodziny.
nie mielismy pomysłu na temat, bo się chwilowo niewiele w żużlu dzieje?
1. być może Pan redaktor nie może rzucić mięsem przy ojcu, być może ojciec pana redaktora nie może Pan Czytaj całość