10 Years Challenge: Klindt nie wykorzystał potencjału. Teraz może go zademonstrować

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Arge Speedway Wanda Kraków
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: Arge Speedway Wanda Kraków

Nicolai Klindt został przed laty okrzyknięty wielkim talentem duńskiego żużla. Sympatyczny zawodnik z Outrup zdobył nawet tytuł Indywidualnego Mistrza Europy Juniorów w 2007 roku. Jego kariera nie potoczyła się jednak tak, jakby sobie tego życzył.

Polscy kibice usłyszeli po raz pierwszy nazwisko Klindt, kiedy to umowę z młodzieńcem z Danii podpisał zimą 2005 roku ówczesny Atlas Wrocław. Ekipa z Dolnego Śląska poszukiwała zagranicznych juniorów, ponieważ przepisy zezwalały na start obcokrajowców na pozycjach młodzieżowców, a Wrocław nie mógł się pochwalić żadnym przyzwoitym polskim żużlowcem do lat 21. Wrocławianie czekali na uzyskanie żużlowej licencji przez Macieja Janowskiego, ale do tego czasu potrzebowali juniorów.
Nicolai Klindt dołączył do Atlasu wraz z Filipem Siterą i Ricky Klingiem.

Duńczyk zanotował świetny sezon 2006, zdobywając z zespołem tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Średnia 1,103 jak na 17 lat i debiut w Ekstralidze to bardzo przyzwoity wynik. Rok później nie było już tak dobrze. W lidze miejsce Klindta na pozycji lidera formacji młodzieżowej zajął Chris Holder, a w połowie sezonu dołączył do niego Janowski. Indywidualnie Klindt zapisał jednak na swoim koncie największy sukces w karierze - zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Europy Juniorów.

10 Years Challange. Lata lecą, a Wybrzeże wciąż czeka na sukcesy

Później było tylko gorzej. Duńczyk zamiast poprawiać swoje wyniki, to je pogarszał. Nieudany epizod w Zielonej Górze zmusił go do szukania klubu w I lidze. Wybór padł na Ostrów Wielkopolski.

2009 - odrodzenie na pierwszoligowym froncie

Ostrów dał Klindtowi szansę, a ten ją wykorzystał. Duńczyk jeździł na pozycji młodzieżowej i prezentował się bardzo solidnie. Rok 2009 przyniósł mu w końcu regularne starty w lidze, po dwóch latach na ławce rezerwowych. Zawodnik z Outrup pojechał w 14 meczach ekipy KM Lazur Ostrów Wielkopolski, legitymując się średnią 1,333. Ostrowski zespół miał jednak wtedy potężne problemy finansowe.

ZOBACZ WIDEO Pierwszy dzień zgrupowania reprezentacji Polski

Kłopoty klubu odbiły się na wynikach. Drużyna zakończyła rozgrywki na ostatnim miejscu i spadła z ligi. Trudno więc oceniać wyniki zawodników, biorąc pod uwagę fakt, z jak trudnym okresem w historii ostrowskiego żużla musieli się zmierzyć. Klindt był jednak jednym z najbardziej pozytywnych aspektów całego, słabego dla Ostrowa sezonu.

2019 - szansa na odrodzenie

Nicolai Klindt miał być nowym duńskim mistrzem świata. Jako młodzieżowiec nie poradził sobie jednak z presją. Wiele razy mówił, że gorsze wyniki go przybijają. Być może bardzo dobry pierwszy sezon w świecie wielkiego żużla sprawił, że kolejne, nieco słabsze, przyblokowały jego rozwój. Tego się już jednak nie dowiemy. Pewnym jest, że zawodnik nie wykorzystał swojego potencjału. Wciąż ma jednak szansę udowodnić swoją wartość.

W poprzednim sezonie Duńczyk był liderem ostrowskiego zespołu w drugiej lidze. Średnia 2,500 musi robić wrażenie. To wynik gorszy tylko od Grega Hancocka i Tomasza Jędrzejaka. Teraz Nicolai Klindt wraca do Nice I. LŻ, gdzie ma szansę pokazać swoje niemałe umiejętności. Jego pewność siebie wzrosła po udanym roku 2018. Oprócz pozycji lidera ostrowskiego klubu, Duńczyk zapisał na swoim koncie złoty medal w lidze brytyjskiej, który zdobył wraz z ekipą Poole Pirates.

Na pierwszoligowym froncie nie brakuje świetnych zawodników. Sezon 2019 będzie więc dla Klindta rokiem prawdy. Jeśli chce w przyszłości powrócić do PGE Ekstraligi, musi przekonać kibiców i działaczy do tego, że jego ogromny talent nie był tylko sloganem 2006 roku.

Czytaj także: Kobieta w żużlu nie ma lekko

Komentarze (0)