Wybrzeże Gdańsk to klub z piękną historią, w której jednak czegoś ciągle brakuje, by kibice mogli pękać z dumy. Dekadę temu, fani wciąż narzekali, że klub wciąż lawiruje między ligami. Za mocni na I ligę, za słabi na Ekstraligę. Tak można było w skrócie opisać sytuację klubu znad morza. Wydawało się jednak, że wszystko idzie w dobrą stronę.
Gdy w 2006 roku ze zgliszcz po poprzednim zarządzie klub przejął Maciej Polny, było widać świeżość w działaniu. Do sponsorowania Wybrzeża wrócił Lotos, a w październiku 2008 roku miał miejsce jeden z najbardziej pamiętnych baraży w ostatniej historii gdańskiego żużla, kiedy Wybrzeże wyeliminowało Marmę Polskie Folie Rzeszów. To mógł być "ten" sezon!
2009 - spadek, którego nie musiało być
Po awansie do Ekstraligi, gdański klub został totalnie odmieniony. Ze składu, który wywalczył promocję do najlepszej ligi świata podziękowano takim żużlowcom, jak Bjarne Pedersen, Tomasz Chrzanowski i Krzysztof Jabłoński. Z ważnych zawodników pozostali tylko Renat Gafurow, który wówczas zaczynał budować swoją piękną gdańską historię oraz Magnus Zetterstroem, dla którego był to debiut w Ekstralidze po latach jazdy na niższym szczeblu.
ZOBACZ WIDEO Protasiewicz przez Golloba płakał i kłócił się z żoną
Po zawodnikach, którzy przyszli do Wybrzeża obiecywano sobie wiele, jednak tak naprawdę tylko dwaj spełnili swoje oczekiwania - Kenneth Bjerre i Martin Vaculik, który wówczas jeździł jako junior. Dziś o takiego młodzieżowca biłyby się wszystkie kluby w kraju. Mocnym rozczarowaniem był transfer Hansa Andersena, a totalną pomyłką przyjście Adama Skórnickiego. Indywidualny Mistrz Polski z 2008 roku, zakończył rok ze średnią 1,242 i stał się dla kibiców ojcem porażki, a w decydującym dwumeczu o 7. miejsce zdobył tylko punkt.
Żużel staje się w Gdańsku ubogim krewnym. Czytaj więcej!
Do spadku nie musiało jednak dojść. W rundzie zasadniczej, gdańszczanie zdobyli 10 punktów i zajęli 7. miejsce - zabrakło im zaledwie punktu do bezpiecznej szóstej lokaty. Zadecydował tu dwumecz z Polonią Bydgoszcz, w którym obie drużyny wygrywały u siebie 57:33. Gdyby tylko gdańszczanie zdobyli punkt więcej, historia tego klubu mogłaby się potoczyć inaczej.
W dwumeczu o 7. miejsce, Lotos Wybrzeże zmierzyło się z Atlasem Wrocław, z którym w rundzie zasadniczej wygrało dwumecz. We Wrocławiu było 51:39, a w rewanżu - bez Martina Vaculika, który w pierwszym spotkaniu zdobył 12 punktów z pozycji juniora - gdańszczanie przegrali 42:48. Spadek z ligi stał się faktem. Również później, w 2012 i 2015 roku, Wybrzeże nie potrafiło się utrzymać w lidze.
2019 - organizacyjne katharsis, czas na sukcesy
Wybrzeże w ostatnich latach przechodziło spore problemy organizacyjne. Jeszcze za kadencji Macieja Polnego od pierwszej drużyny odszedł główny mecenas klubu, Grupa Lotos. Po prezesurze Roberta Terleckiego pozostały przede wszystkim długi, a ostatnie lata stały pod znakiem regulowania należności, a mocno przeszkadzały kolejne trupy wypadające z szafy. Zamiast na walce o awans za wszelką cenę, postawiono na wyprostowanie wszystkich należności.
Kling wiele obiecuje sobie po współpracy Wybrzeża z Dackarną. Czytaj więcej!
Teraz klub nie ma już długów, a liczba sponsorów z roku na rok zbliża się do magicznej bariery stu podmiotów. Tylko w ostatnich miesiącach, do klubu dołączyło kilkunastu nowych partnerów. Solidne podstawy mają pomóc w przyszłych sukcesach, choć obecnie odmłodzony, nowy zespół nie jest zaliczany do grona ścisłych faworytów ligi.
Jak powiedział Tadeusz Zdunek podczas prezentacji, celem na ten sezon jest znalezienie się w pierwszej czwórce Nice 1.LŻ, a na to gdańszczanie mają jak najbardziej szansę. Awans ma być dopiero za rok. Czy w końcu w Gdańsku uda się zbudować klub, który będzie się w stanie utrzymać w elicie na lata? Fani Wybrzeża chcieliby z pewnością otrzymać odpowiedź na to pytanie.