PRZESZŁOŚĆ. Mirosław Korbel pamięta jeszcze sukcesy dawnego ROW-u Rybnik, zanim klub upadł w latach 90. XX wieku i musiał zmienić szyld. To właśnie w barwach śląskiego klubu zdobył trzy medale Drużynowych Mistrzostw Polski, o których obecnie fani "Rekinów" mogą jedynie pomarzyć. Już na ostatnim etapie swojej kariery próbował sił poza rodzinnym rejonem, startując w Wandzie Kraków czy Śląsku Świętochłowice.
7-latka poprowadziła trening w Rybniku. Czytaj więcej!
Korbel-żużlowiec stał się solidnym ligowcem. Potrafił nawet zdobyć medal Indywidualnych Mistrzostw Polski w 1999 roku (srebro wywalczone w Lublinie). Wygrał też Złoty Kask. Nigdy nie przeskoczył jednak pewnego poziomu, nie poszedł w ślady innych wielkich zawodników ROW-u, którzy odnosili sukcesy na arenie międzynarodowej.
I być może w podobny sposób trzeba by zacząć charakterystykę Korbela-trenera. Dobry w odpowiednich warunkach, ale też nigdy nie przebił się ponad pewien, lokalny poziom.
ZOBACZ WIDEO Majewski: Zawodnicy nie mogą się chować po meczu
SUKCESY. Na początku XXI wieku skrót RKM niektórzy rozszyfrowywali jako Rybnicką Kuźnię Młodzieżowców. Klub wypuścił na rynek takie talenty jak Roman Chromik, Rafał Szombierski czy Łukasz Romanek. Największy wkład w ich rozwój przypisano Janowi Grabowskiemu, który odpowiadał wtedy za wyniki pierwszej drużyny.
Mało kto jednak pamięta, że pierwsze zajęcia z tamtymi młodymi chłopakami prowadzili Jan Nowak i właśnie Mirosław Korbel. I właśnie o młodzieży można napisać najwięcej w kontekście Korbela, który pokolenie później, pracując już w znacznie gorszych realiach finansowych, dbał o rozwój kariery Patryka Pawlaszczyka, Michała Mitki czy Rafała Flegera.
W RKM-ie szkoleniowiec został zatrudniony w roli "strażaka". Gdy w 2006 roku drużyna RKM-u awansowała do Ekstraligi przy zielonym stoliku, miała zbudowany skład na I-ligowe realia i przegrywała mecz za meczem. Korbel podjął się zadania, jakim było zastąpienie trenera Czesława Czernickiego, którego trudnego charakteru powoli wszyscy w klubie mieli dosyć. Korbel z takim składem nie miał prawa utrzymać drużyny w lidze, ale zaczął pracę od szczęśliwej wygranej nad aktualnym mistrzem kraju, Unią Tarnów. Później musiał zmierzyć się z tragedią, jaką była samobójcza śmierć Łukasza Romanka.
Narastające problemy finansowe RKM-u prowadziły do tego, że trudno oceniać wyniki Korbela jako trenera. W roku 2007 doszło do słynnej konferencji prasowej, na której Szombierski pod wpływem alkoholu zwyzywał go, używając dość wulgarnych epitetów. Trener potrafił jednak na to zareagować ze spokojem i klasą. To bez wątpienia cechy, które najlepiej oddają jego charakter.
Korbel wrócił na główny front w roku 2017. I znów trudno go poddać miarodajnej ocenie, bo dopingowa wpadka Grigorija Łaguty, kontuzje Fredrika Lindgrena czy Maxa Fricke doprowadziły do tego, że nie miał szans utrzymać rybnickiego ROW-u w PGE Ekstralidze.
PRZYGOTOWANIE TORU. Pod koniec swojego ostatniego okresu pracy w Rybniku, został ukarany za niewykonywanie poleceń komisarza toru i sędziego. Trudno nie ulec wrażeniu, że Korbel został wtedy trafiony rykoszetem w wojence działaczy ROW-u z Ekstraligą Żużlową, bo obie strony spierały się o zawieszenie Łaguty za dopingową wpadkę.
Inna kwestia, że wskutek problemów kadrowych Korbel musiał kombinować, a przyczepna nawierzchnia od jakiegoś czasu nie jest tą preferowaną przez działaczy z żużlowej centrali.
TAKTYKA I ROZGRYWANIE MECZU. To aspekt, który u Korbela jest do poprawy. Czasem można było odnieść wrażenie, że to kwestia jego spokojnego charakteru, że chce dać zawodnikom szansę na rehabilitację. To go gubiło, bo dochodziło do tego, że losy meczu zdążyły się rozstrzygnąć i za późno było na roszady taktyczne.
Osobny temat to presja. Korbel jawi się jako osoba, która niekoniecznie sobie z nią radzi. Nigdy nie brylował na łamach mediów, w kontaktach z dziennikarzami bywa dość oschły i surowy. Również w meczach na styku czasem brakowało mu męskich, odważnych decyzji.
DODATKOWE ATUTY. Korbel zwykł pracować blisko domu. Na stadion w Rybniku miał kilkanaście kilometrów, teraz wybrał pracę w pobliskim Opolu. Daje mu to większą elastyczność, bo najdalej w godzinę potrafi być na stadionie.
W Rybniku już nikt nie pamięta o RKM-ie. Czytaj więcej!
To też w jakiś sposób określa Korbela-trenera, że nigdy nie szukał rozgłosu, pracy w klubach na drugim końcu Polski, nie chciał być na świeczniku. Gdy ROW go potrzebował, wrócił z żużlowego niebytu i podjął rękawicę. Teraz jest gotów na wyzwanie w Opolu. Jeśli nie uda mu się wywalczyć awansu do Nice 1. LŻ, najpewniej znów odejdzie w ciszy. I być może wróci za parę lat.