Trzynaście lat bez "Tatarskiej Strzały"

W sobotę, 6 czerwca 2009 mija dokładnie 13 lat od tragicznego wypadku Rifa Saitgariejewa. Rosyjski żużlowiec zmarł 12 dni później, 18 czerwca 1996 roku, jednak tak naprawdę życie Rifa zakończyło się w momencie makabrycznego upadku podczas meczu Iskry Ostrów z Unią Leszno.

Do tragicznego w skutkach karambolu doszło w piątym wyścigu meczu ówczesnej Iskry Ostrów z Unią Leszno. Od krawężnika startowali wówczas: Andrzej Szymański, Paweł Łęcki, Robert Mikołajczak i Rif Saitgariejew. W pierwszym łuku było ciasno. Zaistniał tzw. efekt domina. Jadący najbliżej bandy Rosjanin, trącony przez rywala na wyprostowanym motocyklu z całym impetem uderzył w słupek bramy wjazdowej do parku maszyn.

W tamtych czasach o bandach pneumatycznych nawet nie śniono, a bez wątpienia obecny wynalazek uratowałby życie "Tatarskiej Strzale".

Rif Saitgariejew w ostrowskim szpitalu spędził 12 dni. Zmarł 18 czerwca 1996 roku. Młodzi kibice żużla w Ostrowie, którzy żużlem interesują się od kilku lat, mogą nie pamiętać, kim dla miejscowego speedway'a był Rosjanin. Dla wszystkich tych, którzy w latach 90. ubiegłego wieku pasjonowali się żużlem, postać Saitgariejewa owiana jest wręcz legendą.

To nie był zwykły obcokrajowiec, którzy przyjeżdżał na mecz, zdobywał punkty, kasował pieniądze i odjeżdżał. Rif Saitgariejew w Ostrowie znalazł drugi dom. Spotkał ludzi, którzy stali się jego przyjaciółmi, którzy pomogli mu ścigać się na najwyższym poziomie.

Rif zawsze słynął z nieustępliwości, waleczności. Przegrywał starty, ale ruszał w pogoń za rywalami. Dodajmy, że z reguły skuteczną pogoń. Za to głównie kochali go kibice. Ale nie tylko dlatego cieszył się sympatią i szacunkiem. Rif był dobrym kolegą, człowiekiem otwartym na kibiców, osobą niezwykle sympatyczną. Takim właśnie zapamiętano go w Ostrowie Wielkopolskim i w Zielonej Górze, gdzie startował w 1995 roku.

Rifa Saitgariejewa po śmierci żegnały tysiące ostrowian. Nikt nie zważał na strugi ulewnego deszczu. Łzy mieszały się z kroplami deszczu. Płakali nie tylko ludzie, płakało także niebo. Tamten dzień, pamiętny sobotni poranek, kiedy to cały sportowy Ostrów żegnał tragicznie zmarłego żużlowca, pozostał w pamięci na lata. Rosjanin był bowiem symbolem, który urósł do miana legendy ostrowskiego speedway'a.

Kibice nie zapomnieli o swoim idolu. Z inicjatywy ostrowskich fanów zorganizowano zbiórkę pieniędzy na tablicę pamiątkową Rifa Saitgariejewa, która wmurowana została w trybunie głównej Stadionu Miejskiego w Ostrowie. Symbole są ważne, ważniejsza jednak jest pamięć po znakomitym sportowcu, wspaniałym człowieku, który na torze pozostawił najcenniejszy dar…własne życie.

Jeśli nie możemy dzisiaj złożyć kwiatów w miejscu, gdzie zginął Rif czy zapalić znicza przed pamiątkową tablicą, to chociaż pomyślmy chwilę o tym wybitnym żużlowcu. Z pewnością na to zasłużył...

Komentarze (0)