[b][tag=71535]
Kamil Hynek[/tag], WP SportoweFakty: Czy podobnie jak koledzy z reprezentacji juniorów, którzy w większości są pierwszy raz na zgrupowaniu musiał pan przejść chrzest?[/b]
Jakub Miśkowiak, forBET Włókniarz Częstochowa: Dla mnie jest to drugi obóz kadrowy, ale w zeszłym sezonie mi się upiekło. Pasowania nie było. Co się odwlecze to nie uciecze i w tym roku już mi nie odpuszczono. Wszyscy "nowi" zostali obcięci maszynką na "rekruta".
Podczas tych kliku dni spędzonych w Zakopanem mieliście zaplanowanych wiele różnorodnych zajęć. Lepiej czuje się pan na nartach, czy jednak preferuje snowboard?
Całe szczęście miałem wcześniej do czynienia zarówno z nartami biegowymi, jak i zjazdowymi. Myślę, że w jednym i drugim przypadku radzę sobie całkiem nieźle. W każdym razie taka forma treningu i przygotowania do sezonu bardzo mi odpowiada.
To dzięki wujkowi Robertowi ten sport jest w panu tak głęboko zakorzeniony, czy od małego rodzina dbała żeby próbował pan się na wielu polach?
Praktycznie od dziecka ten sport zawsze mi towarzyszył. Od małego interesowały mnie różne formy, aktywnego spędzania czasu. Nie trzeba było mnie zaganiać do testowania nowych rzeczy.
Zobacz także: Jarosław Hampel: Nigdy nie złamałem danego słowa. Proszę popytać działaczy
W pana nowym klubie - forBET Włókniarzu Częstochowa powiedzieli przed przyjazdem na kadrę żeby uważał pan na siebie. Grozili palcem, aby do zajęć podchodzić z głową i odpowiednią rozwagą, ponieważ narty to mimo wszystko sport urazowy, a kontuzja tuż przed startem sezonu mogłaby się okazać kłopotliwa nie tylko dla pana, ale też drużyny?
Wiadomo, że szefostwo zawsze martwi się, kiedy puszcza swojego zawodnika na zgrupowanie. Każdy na pewno życzy sobie, aby wrócić do klubu w takim stanie w jakim się wyjechało.
Seria pytań rozluźniających za nami, teraz wchodzimy na tematy poważniejsze. Przygotowanie sprzętowe już ukończone, czy jest pan jeszcze na etapie kompletowania części i innych tego typu zagadnień?
Praktycznie finiszujemy. Brakuje kilku detali, ale to są drobnostki. W 90 proc. jesteśmy gotowi do wyjazdu na tor.
W okresie transferowym odebrał pan mnóstwo telefonów z ośrodków nie tylko ekstraligowych. Pana wujek zdradził, że tak naprawdę w grze długo pozostawały tylko Włókniarz i Get Well Toruń. Zdecydował się pan na Częstochowę. No więc, na ile osoba trenera Marka Cieślaka przekonała pana do tego wyboru. Bo mówi się, że już samo posiadanie u siebie takiego szkoleniowca jest wielką kartą przetargową, pomagającą w podjęciu kluczowych postanowień. Mało tego. Selekcjoner ma pana na oku także w reprezentacji.
Nie będę ukrywał, wpływ był spory. Marek Cieślak to wielkie nazwisko i na pewno przyczyniło się do tego, że postawiłem na ofertę z Częstochowy. Chcę jednak zaznaczyć, że to tylko jedna ze składowych. Bardzo przypadła mi do gustu atmosfera panująca w klubie. Prezes też dołożył swoją cegiełkę, wywarł na mnie świetne wrażenie
Zobacz także: Zbigniew Fiałkowski staje po stronie prezesa Mrozka. ROW w sprawie Łaguty popełnił błąd
Prezes Orła Łódź Witold Skrzydlewski mocno walczył o pana pozostanie. Namawiał do zmiany frontu, czy od razu powiedział mu pan, że startami w Nice 1 LŻ. nie jest zainteresowany i przyszedł moment na podjęcie rękawicy w najlepszej lidze świata?
Czułem, że nastała chwila, by pójść krok wyżej. Zaplecza raczej nie brałem pod uwagę, tym bardziej, że na stole, tak jak wcześniej wspominaliśmy leżały dwie poważne propozycje z PGE Ekstraligi. Z prezesem Skrzydlewskim spotkaliśmy się i szczerze porozmawialiśmy. Myślę, że ze zrozumieniem podszedł do całej sprawy. Na pożegnanie podaliśmy sobie ręce i jest między nami okej.
Porównując dwa ostatnie sezony w pana wykonaniu, ten ostatni był z pewnością gorszy niż 2017. Wie pan, co poszło nie tak, wnioski zostały wyciągnięte?
Zgadzam się, że nie był taki, jaki bym sobie życzył. Plany były zgoła inne, ambitniejsze. Trochę zostałem sprowadzony na ziemię. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że dwa lata temu pojechałem w zaledwie trzech meczach ligowych, a oprócz tego brałem udział w samych młodzieżówkach. W minionych rozgrywkach od początku doszła liga, uczestniczyłem we wszystkich zawodach od deski do deski. Musiałem się wielu rzeczy uczyć, poniekąd metodą prób i błędów. Na dodatek długo nie mogliśmy korzystać z domowego toru.
A jest jakaś jedna konkretniejsza przyczyna, którą by pan wyszczególnił?
Te tematy się nawarstwiły. Mieliśmy również trochę kłopotów z silnikami. Mam nadzieję, że to już przeszłość i od nowego sezonu będziemy szli w odpowiednią stronę.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski: Tomek Gollob budzi się do życia