Był ulubieńcem Pogorzelskiego. Legenda, którą ukształtowały inne legendy

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Bogusław Nowak (na wózku) w otoczeniu kolegów ze Stali
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Bogusław Nowak (na wózku) w otoczeniu kolegów ze Stali

Zapytaliśmy legendarnego zawodnika Stali Gorzów o osoby, które go inspirowały, kształtowały, po prostu zmieniły jego życie. Wymienił Andrzeja Pogorzelskiego, Edwarda Jancarza, a w jednym przypadku nas zaskoczył.

Bogusław Nowak to legendarna postać w Gorzowie, która wciąż aktywnie działa wokół samego klubu jak i w całym żużlu, chociażby poprzez swoją fundację, pomagającą byłym zawodnikom w organizacji dla nich turnusów rehabilitacyjnych. Urodzony w 1952 gorzowianin na swoim koncie zapisał m. in. sześć złotych medali DMP i tytuł indywidualnego mistrza Polski z 1977 roku. Jak podkreśla, bez pewnych osób nie byłoby to możliwe.

Jedną z nich jest... wychowanek Unii Leszno. Mowa oczywiście o Andrzeju Pogorzelskim, który niedawno obchodził swoje 80. urodziny, a większość kariery spędził właśnie w Stali. - Był moim idolem jeszcze przed tym, jak zapisałem się do szkółki Stali Gorzów. Budował moją wyobraźnię. W 1965 roku zostałem przyjęty przez Andrzeja Pogorzelskiego jako trenera. To było dla mnie ogromne przeżycie. Pierwszego wyjazdu na tor nie pamiętam, bo tak go przeżyłem. Starałem się poznać tajniki sportu żużlowego i przez szkoleniowca zostałem przygotowany do pierwszych kroków - przypominał sobie dawny żużlowiec, który potem także wychowywał kolejne pokolenia.

Retro speedway: Finał DMŚ 1994 w Brokstedt. Złota Szwecja, Polska tuż za nią (galeria)

Pogorzelski był odpowiedzialny za wprowadzenie w gorzowskim zespole szczególnej zasady, w myśl której starsi i bardziej doświadczeni zajmowali się tymi młodszymi. - Byłem później jego ulubieńcem. Zenek Plech był przy Jurku Padewskim, Woźniak przy Jancarzu, Fabiszewski przy Migosiu. To była naturalna kolej rzeczy. Starzy sami dbali o to, żebyśmy byli lepsi. Nie wydaje mi się, żeby w Polsce w ogóle coś takiego było. Bardzo szybko stworzyliśmy drużynę, której nie dało się skopiować. Zmiana pokoleniowa przyszła w krótkim czasie, bo Andrzej Pogorzelski odszedł do Leszna, Edmung Migoś uległ wypadkowi, a Jancarz złamał udo i sezon go nie było. W ciągu półtora roku została sama młodzież i bardzo szybko udało się tę drużynę skonsolidować - opowiadał Nowak, który do dziś jest wdzięczny za pracę swojego dawnego trenera.

ZOBACZ WIDEO: Czosnyka: Trzeba odsunąć Nawrockiego od żużla

Były szkoleniowiec Unii Tarnów i GUKS Speedway Wawrów mógł startować wspólnie z wymienianym wyżej Edwardem Jancarzem. Zdecydowanie największa legenda gorzowskiego klubu miała ogromny wpływ na każdego z ówczesnych zawodników. - Kiedy już zacząłem robić wyniki, realizować się, to przyszedł ten moment, kiedy Edward Jancarz, jako lider Stali, był dla nas przykładem zawodnika. Nazywaliśmy go i traktowaliśmy jak zawodowca wśród amatorów, który pokazywał nam, jak pracować, podchodzić do każdego meczu, przygotowywać się. U niego sprzęt był zawsze przygotowany perfekcyjnie, więc przykład mieliśmy wzorcowy. To człowiek, na którego zawsze można było liczyć, otrzymać od niego wsparcie - zdradził złoty medalista Mistrzostw Polski Par Klubowych z 1977 roku.

Zmora ani myśli reagować na zaczepki Mrozka. Stal w ramach solidarności nie będzie karać Łaguty

Jako trzecią osobę dość niespodziewanie wymienił... mechanika. Z drugiej strony trudno się temu dziwić, bo bez Edwarda Pilarczyka, który też wcześniej występował na torze, nie byłoby tak wielu sukcesów Stali Gorzów. - Dbał o nasz sprzęt, na początku wraz z Andrzejem Pogorzelskim. Pilarczyk był przykładem sumienności, dokładności i rzeczy, które są ważne w sporcie. Do tego umiejętność dostosowania motocykla, zastosowania zmian, no i dużo treningów. Pomimo, że on dbał o ten sprzęt, żeby ciągle był sprawny, to jednak ciągle namawiał nas do jazdy na treningach - zakończył Bogusław Nowak, dając do zrozumienia, że większa liczba jazd przekłada się na lepsze spasowanie maszyn przez majstra.

Źródło artykułu: