Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.
***
Na Facebooku wiceprezesa ROW-u Rybnik Macieja Kołodziejczyka kibic Mariusz napisał w komentarzu: "Panie Maćku a mówiłem, po co te spotkania. Przyszło stado emerytów grubiorzy (określenie gwarowe, chodzi o górniczych emerytów - dop. red.) i podpuszczali prezesa. No i tylko problemy teraz są".
Może tak bym tego nie ujął, ale kłopoty faktycznie są. Ma je prezes ROW-u Krzysztof Mrozek, bo na spotkaniu w dwóch momentach nie wytrzymał (w klubie lubią mówić, że "poszedł w karczochy") i zupełnie niepotrzebnie nazwał Grigorija Łagutę "perfidną ruską świnią" i "ruską mendą". I teraz sprawa jest w prokuraturze (mowa nienawiści), a jeszcze dodatkowo rosyjska federacja domaga się w FIM pozbawienia Mrozka funkcji prezesa. Wściekłość menedżera Andrieja Sawina jest tak wielka, że można by dojść do wniosku, iż z powodu Mrozka zaraz rosyjskie czołgi staną na polskiej granicy.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Ważna rola ojców w żużlowych teamach. Zmarzlik i Janowski zdradzają szczegóły
[/color]
Nie twierdzę, że prezes Mrozek jest bez winy. Zagalopował się, przesadził w słowach, ale absolutnie nie podciągałbym wyżej wspomnianych cytatów pod mowę nienawiści. Nie chciał, jak twierdzi Sawin, znieważyć rosyjskiego narodu. Jednak kontekst wypowiedzi Mrozka jest jednoznaczny i dotyczy tylko zachowania konkretnego człowieka, który zawiódł prezesa na całej linii. Mówienie o nim per "rus" i zestawianie tego z określeniami o pejoratywnym zabarwieniu mądre nie było, ale dla mnie jest oczywiste, że nie chodziło o pogardę dla wszystkich Rosjan, lecz tylko do tego jednego, jedynego. Zobaczymy co na to prokuratura?
Oczywiście można, a nawet należało się z synem marnotrawnym obejść inaczej. I chyba jednak nie należało zwoływać konferencji z kibicami, bo tego typu spotkania mają swoją temperaturę i zawsze istnieje ryzyko, że podskórnie skrywana złość wyjdzie na jaw. W tym przypadku tak się niestety stało. Prezes długo dzielnie się trzymał, ale jak już zaczął, to poszedł po całości. Łagucie oberwało się za spadek będący następstwem jego dopingowej wpadki, złamanie danego słowa, stworzenie wokół klubu nieciekawej atmosfery, odwrócenie się części kibiców czy sponsorów. Przede wszystkim oberwał jednak za to, że zawiódł zaufanie działacza, który broniąc go położył na szali wszystko.
Nowe okoliczności sprawiły, że środowisko współczuje Mrozkowi jakby mniej. Trwa też wyliczanie błędów popełnionych przez działacza. Byłby weksel, to Łaguta by nie uciekł i tak dalej. A ja sobie myślę, że tu by chyba nic nie pomogło, bo przecież żużel to przede wszystkim biznes i liczy się to, kto da więcej. Historia już zna przypadki żużlowców, którzy mówili "będę u ciebie", a kilka dni później składali autograf na kontrakcie z innym klubem.
Jeszcze kilka dni temu myślałem sobie, że Mrozek faktycznie popełnił błąd, że mógł zaraz po wpadce Łaguty szczerze z nim pogadać i wyłożyć mu, że teraz będzie go bronił do upadłego, a potem zawodnik wraca i jedzie za 600 tysięcy złotych rocznie. Bo jednak "nie dam ci zginąć Grisza" jest bliżej nieokreślone. Grigorij mógł pomyśleć, że pod tym stwierdzeniem kryje się milion złotych. Gdy okazało się, że jest 400 tysięcy mniej, spakował walizki i tyle go w Rybniku widzieli. Problem w tym, że nie ma żadnej gwarancji, że doprecyzowanie warunków jeszcze w lipcu 2017 roku cokolwiek by zmieniło. Wiążącej umowy nie można było z tego zrobić.
Ciekaw jestem, czy któraś z osób działających w żużlu wyciągnie z całej tej historii z Łagutą jakieś konstruktywne wnioski? Czy następna ofiara dopingowej wpadki też dostanie takie wsparcie klubu, jakie miał Łaguta? Wreszcie, czy w transferowych poczynaniach działaczy będzie więcej fair-play. Słyszę takie głosy, że w przyszłości powinno być tak, że jeśli już jakiś klub pochwali się zawodnikiem w mediach społecznościowych, jeśli pokaże zdjęcie, na którym żużlowiec ściska rękę prezesa, to pozostali powinni odpuścić.
Ten pomysł jest oczywiście ewidentnym nawiązaniem do tego, co zrobił Speed Car Motor Lublin, najpierw podchodząc do Mateja Zagara (był po uścisku na "fejsie"), a potem do Łaguty (tu nawet powstał filmik potwierdzający, że Grigorij jedzie z ROW-em). Słowem Motor dwukrotnie złamał zasady fair-play. Jakoś jednak nie mogę się przemóc, żeby teraz wylać na beniaminka wiadro pomyj. A to z tego prostego względu, że w żużlu dziś ci, a jutro inni. W żużlu bardzo dużo osób działa w myśl zasady, żeby drugiego oszukać, podłożyć mu nogę, byle tylko osiągnąć cel.
A już tak na koniec i na pocieszenie ROW-u mogę dopisać, że klub zawojował ostatnio media, więc ekwiwalent rośnie. Ktoś kiedyś powiedział, że nieważne jak piszą, byle nazwiska nie przekręcali. I to się dzieje. Na Twitterze mignęło mi co prawda, że Mrozek zmieniano na Mrożek, ale to margines.