Na inaugurację Nice 1.LŻ Unia Tarnów po heroicznej walce pokonała na własnym torze Lokomotiv Daugavpils 46:44. O losach spotkania zadecydował ostatni biegi i piękna szarża Petera Ljunga na Andrzeja Lebiediewa. Szwed, jak przystało na kapitana, wziął sprawy w swoje ręce, wyprzedził Łotysza i wręcz wydarł gościom komplet punktów z gardła.
W tym samym czasie daleko z przodu znajdował się lider przyjezdnych Timo Lahti. Lebiediew po zakończeniu meczu sprawiał wrażenie odrobinę złego na kolegę z zespołu. - Jechaliśmy na 5-1, ale trochę nie zrozumieliśmy się z Lahtim. Timo kilka razy mnie powiózł. Wiedziałem, że za mną goni szybki Ljung i nie mam marginesu błędu. W końcu mnie minął i nie ukrywam, że to rozstrzygnięcie kładzie się dużym cieniem na ocenę mojego występu. Strasznie ten bieg zepsuł mi humor - mówił na gorąco Lebiediew.
Czytaj także: Siedmiu wspaniałych. Bezbłędny Timo Lahti
Wygrana faworyta rodziła się w ogromnych bólach. Przewaga gospodarzy na przestrzeni całego meczu nie przekroczyła progu czterech punktów, a po dwunastym wyścigu na minimalnym prowadzeniu znaleźli się nawet żużlowcy z Daugavpils. Sytuacja była więc dynamiczna, jak wydarzenia z przytaczanego ostatniego biegu. Co więcej, żużlowcy z Tarnowa mogą mówić o olbrzymim szczęściu. Podopieczni Nikołaja Kokina wygrali większość wyjść spod taśmy, a mimo to wyjechali z Tarnowa na tarczy. Lebiediew ma na to swoją teorię.
ZOBACZ WIDEO Intro PGE Ekstraligi na sezon na 2019
- Ten obiekt jest niesamowicie specyficzny i ciężki do rozgryzienia. Start jest przyczepniejszy niż reszta toru. Z drugiej strony jest on długi i nie możesz ustawić motocykli stricte pod ten element, bo później potrzebujesz dodatkowo odpowiedniej szybkości w trasie. Wygrany start nie jest tutaj wielkim handicapem, ponieważ możesz zostać błyskawicznie miniętym. Trzeba znaleźć odpowiedni balans, a nie jest to takie proste - tłumaczy. - Np. w pierwszych biegach wyglądałem nieźle, ale i tak na dalszą część meczu zmieniłem motor. Wiedziałem, że przechodząc na zewnętrzne pola ten pierwszy mnie nie wyciągnie tak jak bym sobie tego życzył - dopowiada.
Lebiediew mimo zdobycia dwucyfrowego rezultatu wciąż nie jest jeszcze w optymalnej formie. - Mamy mnóstwo pracy przy sprzęcie. Wciąż trwają poszukiwania najlepszych rozwiązań. Świadczy o tym fakt wspominanego korzystania z dwóch motocykli. Skakaliśmy z jednego na drugi i trochę mieszaliśmy - wyjaśnia.
Czytaj także: Plusy i minusy weekendu. Lahti to już nie tylko skocznia narciarska