PGE Ekstraliga. W Get Well bez płaczu i lamentu. Frątczak: Nie wolno nam się poddawać

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: bracia Chris i Jack Holderowie
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: bracia Chris i Jack Holderowie
zdjęcie autora artykułu

Get Well Toruń na inaugurację nowego sezonu PGE Ekstraligi wysoko przegrał na wyjeździe ze Stelmet Falubazem Zielona Góra 37:53. - Absolutnie nie wolno nam się poddawać, płakać, lamentować - podkreśla Jacek Frątczak.

Torunianie bardzo długo trzymali się blisko Stelmet Falubazu Zielona Góra, przed biegami nominowanymi tracili do rywala tylko osiem punktów. W ostatnich dwóch gonitwach Get Well Toruń dostał jednak dwa mocne ciosy, dwukrotnie przegrał z miejscowymi 1:5. - W tym momencie absolutnie nie wolno nam się poddawać, płakać, lamentować. Trzeba się wziąć do roboty i myśleć o kolejnym meczu. To naturalne - mówi Jacek Frątczak.

Menedżer Get Well po inauguracji PGE Ekstraligi nie może mieć większych pretensji w zasadzie tylko do Nielsa Kristiana Iversena. Duńczyk w sześciu wyścigach wywalczył 14 punktów, indywidualnie wygrywając trzy gonitwy. - Z pierwszej linii miałem do dyspozycji Nielsa, który pojechał znakomite spotkanie. W 15. biegu też pokazał dobry żużel, ale rywale mu jednak odjechali. Jason miał swoje problemy, nie było u niego właściwej szybkości, a gdy jej brakuje, pojawiają się też drobne błędy jeździeckie. Rywale takich błędów nie wybaczają - stwierdza.

ZOBACZ: Stelmet Falubaz - Get Well: Dzik jest dziki, dzik jest zły. Dwóch muszkieterów to za mało (noty)

Gorzej wyglądał za to duet australijskich braci. Chris i Jack Holderowie niby starali się walczyć, ale wielkich efektów z tego nie było. - Druga para, rzeczywiście, nie zafunkcjonowała. Chris miał dobre momenty, ale brakowało punktów, u Jacka z kolei kompletnie nie było szybkości. Czeka nas wiele pracy nad jego sprzętem - komentuje Frątczak.

ZOBACZ WIDEO W Toruniu jest duże ciśnienie na wynik. Od lat zespół nie zaskoczył in plus

Wróćmy jeszcze do sytuacji z czwartego biegu piątkowego spotkania i wykluczenia Maksymiliana Bogdanowicza. Na drugim łuku trzeciego okrążenia lekko postawiło podróżującego na trzeciej lokacie Norberta Krakowiaka, a jadący tuż za nim junior Get Well, nie chcąc w niego uderzyć, również musiał mocno skontrować kierownicą, po czym lekko zahaczył o motocykl rywala i upadł. Sędzia wykluczył reprezentanta toruńskiego klubu. Czy słusznie?

ZOBACZ: PGE Ekstraliga: Junior Get Well pokrzywdzony? Wymowny komentarz Bogdanowicza

- Jakie to ma teraz znaczenie, jak jest już po meczu? Żadne. Czy decyzja sędziego była słuszna? Z perspektywy parku maszyn trudno to ocenić. Ja nie zwykłem dzwonić do sędziego, no chyba, że są sytuacje ekstremalne - wyjaśnia Frątczak.

- Pamiętajmy o jednej rzeczy: jest początek sezonu i reakcje zawodników są jeszcze nieco inne, niż w trakcie rozgrywek. Zawodnicy zostawiają większy margines i tak było w przypadku Maksa. Zareagował tak, jak zareagował. Sprawa dyskusyjna, ale nie mnie oceniać słuszność decyzji - dodaje.

Źródło artykułu: