PGE Ekstraliga: sam Tai Woffinden meczu nie wygra. Dariusz Śledź liczy na lepszą formę pozostałych

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Tai Woffinden

- Jeden Tai Woffinden nie wygra nam spotkania - twierdzi Dariusz Śledź. Menedżer Betard Sparty Wrocław ma nadzieję, że wkrótce lepsze wyniki osiągać będą też Vaclav Milik czy Max Fricke.

Póki co, Tai Woffinden jest bohaterem tego sezonu w PGE Ekstralidze. Brytyjczyk przegrał tylko jeden wyścig na inaugurację w Lesznie, a następnie był poza zasięgiem rywali. Z dziecinną łatwością mijał też żużlowców Stelmet Falubazu Zielona Góra w ubiegły weekend.

Świetna forma aktualnego mistrza świata to dobra wiadomość dla menedżera Betard Sparty Wrocław, ale Dariusz Śledź oczekuje równie dobrych występów od pozostałych zawodników.

Czytaj także: Żużlowa prognoza pogody na weekend 
- Drużyna to jest siedmiu zawodników, a nawet ośmiu w obecnym regulaminie. Jeden Tai Woffinden nie wygra nam spotkania. Oczywiście, cieszę się z jego znakomitej postawy. Dobrze, że mamy takiego jokera w talii, ale to zespół musi wygrywać mecze - powiedział w rozmowie z nami opiekun Betard Sparty.

ZOBACZ WIDEO Świetny Tai Woffinden. Zobacz skrót meczu Betard Sparta Wrocław - Stelmet Falubaz Zielona Góra

Śledź, po tym jak drużyna nie zaprezentowała się najlepiej na inaugurację ligi w Lesznie, poczuł ulgę po pokonaniu zielonogórskiego Stelmet Falubazu. Jest to bowiem drużyna naszpikowana gwiazdami i jeden z kandydatów do tytułu DMP.

- Na pewno jest mi lżej. Jest pewne "ale", jednak musimy cieszyć się z wygranej. Na pewno jeszcze Vaclav Milik ma jakieś problemy i musimy pomyśleć jak mu pomóc, bo na treningach wyglądało to nieźle. Potencjał mamy większy - dodał.

W ostatnim spotkaniu menedżer Betard Sparty zdecydował się na odważny ruch, jakim było zestawienie w jednej parze Vaclava Milika i Maxa Fricke. Czech i Australijczyk byli najsłabszymi ogniwami drużyny w Lesznie. W kolejnym spotkaniu również nie zachwycili.

- Może i było to odważne, ale musimy czasem podejmować takie decyzje. Daliśmy radę, to najważniejsze - wyjaśnił Śledź.

Czytaj także: Kluby lepiej traktują obcokrajowców niż naszych 

Opiekun wrocławskiej drużyny ma jednak luksus w postaci posiadania solidnych rezerwowych - Maksyma Drabika oraz Gleba Czugunowa. Przeciwko zielonogórzanom udowodnili oni, że są w stanie w każdej chwili zastąpić zawodzących Jakuba Jamroga czy Vaclava Milika.

- To nie jest łatwe do zaakceptowania dla Kuby czy Vaszki. Również dla mnie jako trenera. Zawodnicy są w trudnej sytuacji, ale jak coś nam nie wychodzi, to musimy szukać innych rozwiązań. Gleb był niezły na treningach przed tym meczem i też dostał swoją szansę. Musimy zrozumieć, że taki jest żużel - podsumował Śledź.

Źródło artykułu: