Sobotni finał Złotego Kasku w Pile został odwołany z powodu źle przygotowanego toru. Żużlowcy zwracali uwagę, że brakuje na nim nawierzchni i odkryte były krawężniki na prostych. W takich warunkach bardzo łatwo było o fatalny w skutkach wypadek.
- Chciałbym przeprosić kibiców, bo to nie jest wina Polonii Piła. Cenię, że działacze podjęli się wyzwania, by tę imprezę zorganizować. Burza rozpętała się przez dwóch chłopaków - powiedział w rozmowie z Polsatem Sport Maciej Polny, współorganizator sobotniego finału.
Czytaj także: Pawlicki skomentował odwołanie Złotego Kasku
Zdaniem Polnego, w takich warunkach można było odjechać turniej w Pile. - Rozumiem żużlowców, szanuję ich, ale wada tego toru nie nadawała się do tego, by wszyscy podpisali pismo odmawiające startu. Oni jeżdżą na gorszych torach w Czechach, Niemczech czy Skandynawii. Wiem, bo sam na nich bywam - dodał.
Działacz zdradził też, że początkowo część żużlowców chciała, aby zawody odbyły się zgodnie z planem. - To kolejna skaza na polskim żużlu, która nie pomoże klubom się rozwijać. Ponad połowa zawodników w pierwszej chwili chciała jechać. Szkoda, bo to strata dla nich i dyscypliny - wyjaśnił w rozmowie z Tomaszem Lorkiem.
Czytaj także: PGG ROW wyczerpał limit wpadek
- Jeśli połowa stawki w pierwszej chwili nie narzeka, ale pod wpływem opinii kolegów zmienia zdanie, to coś jest nie tak - podsumował Polny.
ZOBACZ WIDEO Jakub Jamróg: Zdawałem sobie sprawę, że czeka mnie ciężki sezon we Wrocławiu
Szkoda, że nie w prokuraturze!