PGE Ekstraliga: Stelmet Falubaz ma drużynę na medale, ale wciąż może stracić coś niezwykle cennego, czyli nazwę

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Adam Goliński, były prezes Falubazu
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Adam Goliński, były prezes Falubazu

Falubaz bez Falubazu, to wciąż może się zdarzyć, bo Przemysława Maciejskiego z zajmującej się obróbką metali i produkcją wyposażenia sortowni odpadów spółki Falubaz S.A. nie interesuje ugoda z żużlowym klubem.

Szykuje nam się mocne sądowe starcie w urzędzie patentowym w Alicante. Przemysław Maciejski, szef spółki komandytowo-akcyjnej Falubaz S.A. nie chce ugody z żużlową spółką Stelmet Falubaz Zielona Góra w sprawie nazwy.

Według władz żużlowej spółki sytuacja wygląda tak, że znak Falubaz, gdy idzie o działalność sportową, jest zastrzeżony dla nich. Zajmująca się obróbka metali i produkcją wyposażenia sortowni odpadów spółka Falubaz S.A, ma natomiast zastrzeżony ten sam znak, ale wyłącznie w swojej branży.

Czytaj także: Ciekawa opinia eksperta: Pedersena przytłaczają gwiazdy

Nie byłoby problemu, gdyby w spółce kierowanej przez pana Maciejskiego myśleli i mówili tak samo. Oni jednak uważają, że nazwa Falubaz należy wyłącznie do nich. Zadeklarowali, że mogą klubowi dać licencję na korzystanie z nazwy, ale w żużlowej spółce nikogo takie rozwiązanie nie urządza. Prezes Adam Goliński zauważa, że licencja oznacza, iż dziś zgoda na korzystanie z nazwy może być, ale klub w każdej chwili może ją stracić.

ZOBACZ WIDEO Co z żużlem w Warszawie? Problemów nie brakuje

Trudno się z prezesem Golińskim nie zgodzić. Pan Maciejski lubi opowiadać, że kibice dzwonią do niego, gdy drużyna przegra. Łatwo więc można sobie wyobrazić sytuację, że w momencie powstania sytuacji niekorzystnej pijarowo dla producenta maszyn, cofnie on klubowi licencję na korzystanie z nazwy. Tu nie musi chodzić wyłącznie o wyniki. W sporcie zdarzają się różne rzeczy. Wystarczy, że dojdzie do jakiejś niekorzystnej wizerunkowo historii z kibicami (takie się zdarzają, w Zielonej Górze też miały miejsce) i Falubaz zostanie bez nazwy.

Prezes Goliński, choć druga strona nie przyjęła propozycji ugody (klub chciał mieć prawo do korzystania z nazwy w 100 procentach w żużlu, a w pozostałych sportach pół na pół), zapowiada twardo: - "Nie oddamy nazwy". Pewności w sprawie tego, co zdecyduje urząd patentowy w Alicante, bo tam będzie toczył się spór, nie ma jednak żadnej.

Czytaj także: We Wrocławiu lało, ale to Falubaz miał status meczu zagrożonego

Niejako na marginesie batalii o nazwę toczyła się ta o klubowy herb, słynną Myszkę. Rodzina Bonifacego Langnera, który narysował herb, chciała pomysł opatentować. To się nie udało, bo Mysz jest łudząco podobna do tej, którą kiedyś narysował Walt Disney. Co z tego wynika? Ano to, że nie będzie żadnego sporu na linii Falubaz - rodzina Langnera.

Źródło artykułu: