Żużel i fotokomórka. Brzmi pięknie, ale system dla całej PGE Ekstraligi kosztowałby 8 milionów

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

W ostatniej kolejce Stelmet Falubaz zyskał na lotnym starcie Martina Vaculika i 2 punktami wygrał mecz z MRGARDEN GKM-em (46:44). Jacek Gajewski zauważył, że problem rozwiązałyby fotokomórki. Jednak PGE Ekstraligi na razie nie stać na te urządzenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Fotokomórka, a w zasadzie fotofinisz, to profesjonalny system stosowany choćby w zawodach lekkoatletycznych. To nie jest kamera na stojaku, ale naprawdę poważne urządzenie, które pozwala ze stuprocentową pewnością stwierdzić, który zawodnik wygrał. W biegach krótkodystansowych jest to niezwykle przydatne, bo przecież sytuacji, gdy kilku sprinterów wpada niemal równocześnie na metę, jest bez liku.

W żużlu taka fotokomórka też by się przydała, bo choć sytuacji z dwoma wpadającymi na metę zawodnikami jest niewiele, to z drugiej strony mamy duży ruch pod taśmą startową. Lotne starty i ruszający się przed startem żużlowcy, to prawdziwa zmora sędziów. Technologia pozwoliłaby z tym skutecznie walczyć. Problem w tym, że taki system, jak stosuje się w lekkoatletyce, kosztuje milion złotych. Zastosowanie tego w całej PGE Ekstralidze kosztowałoby 8 milionów.

Czytaj także: Wielbłąd sędziego Michała Sasienia. Załatwił GKM w Zielonej Górze
Kasa jest dużym problemem, bo jednak w żużlu nie ma takich pieniędzy, jak te, które towarzyszą wielkim mitingom lekkoatletycznym. Nie ma też w speedway’u takich producentów jak Tissot, gdzie obraca się miliardami i wdrożenie fotofiniszu, zwłaszcza w tak masowym sporcie, jak lekkoatletyka (żużel masowym sportem jednak nie jest) nie jest wielkim problemem.

ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!

Ekstraliga Żużlowa w tym roku testuje urządzenie, które dokonuje pomiaru czasu. Na wybranych meczach w motocyklach zawodników montowane są czujniki. Jeśli po roku sprawdzianów wszystko będzie grało, to system będzie można wprowadzić na dobre. Wtedy, na bazie czasów, będzie można klasyfikować żużlowców.

Lekarstwa na lotne starty i ruszanie się pod taśmą na razie jednak nie ma. Fotokomórka jest za droga, a do czujników, laserowych taśm i innych wynalazków władze nie mają przekonania. Zastosowanie czujników mogłoby znacznie wydłużyć czas trwania meczów, bo jednak zawodnicy mają tendencję do ruszania się, a zastosowanie technologii wymuszałoby na arbitrze oczekiwanie do momentu, aż wszyscy będą stali nieruchomo. A co jeśli czujnik reagowałby na olbrzymie wibracje motocykla?
 
Czytaj także: Szacunek dla trenera Kempińskiego za akt odwagi z Bjerre

Poza wszystkim w PZM i Ekstralidze Żużlowej zwracają uwagę, że w tak popularnym sporcie, jak piłka nożna trzeba było wielu lat, by wprowadzić system VAR. Nie sposób przy tym nie zwrócić uwagi na to, że łatwiej się bawić w techniczne nowinki (czytaj, są na to pieniądze), gdy mamy więcej niż jedną profesjonalną ligę na świecie. Słyszymy też, że urok żużla polega także na tym, że emocjonujemy się decyzjami sędziowskimi, czy tym, co dzieje się na starcie. Nie da się wszystkiego zunifikować, opakować techniką, bo żużel, to nie piłka. Choć i tam za nowinkami aż tak bardzo nie gonią.

Źródło artykułu: