W piątkowym meczu menedżer Dariusz Śledź po raz pierwszy w tym sezonie zestawił Jakuba Jamroga w parze z Maxem Fricke. Eksperyment nie wypalił, bo polsko-australijski duet dwukrotnie przegrał swoje wyścigi 1:5 w początkowej fazie zawodów.
Jamróg i Fricke nie potrafili też znaleźć wspólnego języka na torze, o czym najlepiej świadczą wydarzenia z dziewiątego biegu. W nim Australijczyk dość ostro zaatakował zespołowego kolegę i pozbawił go trzeciej pozycji, podczas gdy gospodarze pewnie znajdowali się na podwójnym prowadzeniu.
Czytaj także: Krzysztof Kasprzak wciąż szuka
- Zdenerwowałem się, bo to nie była pierwsza sytuacja, że mnie tak wyprzedził. Do tego nie idzie mi w tym meczu, więc emocje się generują. Czasem trzeba im dać upust w jakiś sposób - wytłumaczył swoje zachowanie Jamróg przed kamerami Eleven Sports.
Polski żużlowiec zapewnił jednak, że nie ma problemu między nim a Fricke. - Porozmawialiśmy i wszystko jest ok. To sprawy wewnętrzne klubu, nie będziemy ich wyciągać na wierzch - dodał.
Po tym incydencie Jamróg i Fricke tworzyli ponownie parę w trzynastej gonitwie. W niej ponownie przegrali 1:5 z miejscowymi żużlowcami.
Czytaj także: Niekorzystna prognoza dla Landshut
ZOBACZ WIDEO Mecz z Włókniarzem to dla Get Well mus. Może się zrobić nerwowo
Janoś wracaj szybko do zdrowia. Szkoda każdego kontuzjowanego zawodnika, ale Czytaj całość