Do upadku Jasona Doyle'a doszło w siódmej odsłonie meczu w Toruniu. Australijczyk trafił w bandę, po tym jak Matej Zagar na wejściu w pierwszy łuk poszerzył mu tor jazdy. - Na torze nie wyglądało to dobrze. Został sfaulowany przez rywala. Decyzja sędziego była jednoznaczna - przyznał menedżer Get Well Toruń.
Czytaj także: Świetny pomysł na uczczenie 10-lecia Motoareny. Chcą zorganizować żużlową sztafetę pokoleń
Kontuzja australijskiego żużlowca była dużym osłabieniem dla drużyny z Grodu Kopernika. Zagar został wykluczony z powtórki siódmego biegu, ale w kolejnych wyścigach już startował normalnie. Jacek Frątczak zasugerował, że mogłoby to wyglądać inaczej.
ZOBACZ WIDEO Paweł Miesiąc nie ma żadnych kompleksów. Każdy wyścig pokazuje jego karierę
- Już kiedyś sygnalizowałem ten temat, chyba mam to gdzieś w mailach. Należy się zastanowić, czy w sytuacji, gdy jeden zawodnik fauluje drugiego i jest on niezdolny do jazdy, to czy ten, który fauluje też nie powinien być wykluczony do końca zawodów - powiedział opiekun toruńskiej drużyny.
Frątczak zauważył, że po ataku Zagara stracił swojego lidera. - Nie chcę wywracać wszystkiego do góry nogami. Żebyśmy mieli jasność. Jest tak, że faulujący jedzie dalej, a faulowany udaje się do szpitala. Mamy koniec i nie mamy zawodnika - lidera. To niepowetowana strata. Jestem myślami z Jasonem. Widziałem, jak cierpiał. Mam nadzieję, że nie doszło do poważnych obrażeń. Na torze nie wyglądało to optymistycznie. Dla nas to największe zmartwienie - podsumował.
Czytaj także: Zbigniew Suchecki nie myśli o wypożyczeniu. Liczy na miejsce w składzie ROW-u