Kilku zawodników zrobiło w 4. kolejce lepszy wynik punktowy od Jaimona Lidseya. Jednak 7 punktów z bonusem 20-latka w wyjazdowym meczu Fogo Unii Leszno ze Speed Car Motorem Lublin (50:40) znaczy więcej niż przebudzenie Chrisa Holdera w Get Well Toruń, czy postawienie kropki nad "i" w derbach przez Piotra Protasiewicza. Lidsey, nie licząc jednego biegu w meczu 3. kolejki i kolejnego przed rokiem, właściwie dopiero zadebiutował w PGE Ekstralidze. Pojechał lepiej niż mistrz świata juniorów Bartosz Smektała, czy bardziej doświadczony kolega z Australii Brady Kurtz.
- Nie był szybki, ale jechał bardzo mądrze. Start i pierwszy łuk to było to miejsce, gdzie wykazywał się szczególną przytomnością umysłu - chwali żużlowca prezes Fogo Unii Piotr Rusiecki, który po zwycięstwie serdecznie wyściskał Jaimona. Niektórzy żartowali, że zrobił to tak, jakby ten był jego synem. - Bez przesady, wszystkich wyściskałem - zauważa działacz, którego dom stał się swego rodzaju azylem dla zdolnych zagranicznych zawodników. W domu prezesa, prócz Lidseya, mieszkają Kurtz, Keynan Rew i Paweł Nagibin. - Mam na posesji dwa domy, oni mieszkają w tym drugim, gościnnym - precyzuje Rusiecki.
Czytaj także: Prezes Falubazu: Musieliśmy zrobić rewolucję w składzie
Lidsey trafił do Polski i do Leszna w ramach kooperacji byłej gwiazdy Unii Leigh Adamsa i Rusieckiego właśnie. Obecny prezes Fogo Unii był pierwszym sponsorem Adamsa. Po zakończeniu przez niego kariery pozostał z nim w kontakcie. - Rozmawiamy z Leigh, a poleconych przez niego chłopaków nie wystawiamy do wiatru, lecz staramy się im pomóc - stwierdza Rusiecki.
ZOBACZ WIDEO Nie jest sztuką zakontraktować Grega Hancocka i skończyć jak Stal Rzeszów
Prezes Fogo Unii, podobnie jak wielu leszczynian, jest zakochany w Australii i tamtejszych żużlowcach. Najpierw przygarnął Kurtza, potem Lidseya, a ostatnio Rew. Temu drugiemu dał przed rokiem wikt i opierunek w zamian za to, że chłopak uczył jego córki języka angielskiego.
- W tym roku nasze kontakty trochę się rozluźniły, bo Lidsey startuje też w Anglii, stał się więc nieco bardziej samodzielny, ale jak jest w Polsce, to dalej mieszkamy i żyjemy razem. Mam nadzieję, że to, że mam na niego oko, pozytywnie na niego wpływa. Z pewnością czuje się w naszym kraju lepiej, wiedząc, że ma tu swój dom, że jest z moją rodziną, a nie w hotelu - stwierdza Rusiecki.
To właśnie bliskie związki prezesa z Australijczykami sprawiają, że o Lidseyu czy Kurtzu mówi się przybrane dzieci Rusieckiego. - Nie jestem ich ojcem ani menedżerem, ja po prostu pomagam - tłumaczy działacz.
Z Lidseya, o ile nadal będzie się tak dobrze rozwijał, Unia może mieć w przyszłości wielki pożytek. - Jak go oglądałem w Lublinie, to przypomniały mi się debiuty w Lesznie Troya Batchelora i Adama Shieldsa. Troy w wieku 18 przywiózł dwucyfrówkę z Wrocławia. Jaimon zrobił trochę mniej, ale zachwycił mnie swoją dojrzałą jazdą - mówi były menedżer Unii Sławomir Kryjom.
Czytaj także: Get Well musi pomóc Kościuchowi. Inaczej go straci
Piotr Baron, obecny menedżer leszczyńskiej drużyny, mówiąc o Lidseyu, zauważa, że zaczyna się zwracać inwestycja w drugoligowy klub z Rawicza (faktycznie, są to od roku rezerwy Fogo Unii). - Tam wdrażamy naszych zdolnych zawodników. Mecz z Motorem pokazał, że warto, bo kiedy Kołodziej zachorował i potrzebowaliśmy kogoś w zamian, to objechany w drugiej lidze Lidsey zrobił swoje.
Może się okazać, że teraz objawienie 4. kolejki wróci do drugiej ligi, bo do składu Fogo Unii ma wrócić leczący ostatnio kontuzję Jarosław Hampel. Jeśli Kołodziej wyzdrowieje, to Lidsey może zostać wpisany do składu najwyżej jako rezerwowy. - Tak się może okazać, ale Lidsey ma czas. Na razie wdrażamy go małymi krokami - kwituje Baron.