Fotokomórki i system pomiaru czasu za kilkanaście tysięcy? Ekstraliga Żużlowa pyta, czy to żart

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak

Ekstraliga Żużlowa chciała zainstalować na stadionach żużlowych system fotofiniszu stosowany w lekkiej atletyce. Kiedy okazało się, że jeden zestaw kosztuje milion złotych, zrezygnowano. Padają propozycje, by wziąć coś tańszego. Co na to EŻ?

W tym artykule dowiesz się o:

Nie ulega wątpliwości, że fotokomórki mogą być dla żużla takim przełomem, jak VAR w piłce nożnej. Problem w tym, że nie wiadomo, kiedy to wejdzie. Powód? Ogromne koszty. Ekstraliga Żużlowa sprawdzała możliwość przeniesienia do speedway'a systemu fotofiniszu z lekkiej atletyki. Okazało się jednak, że to kosztuje milion złotych i pomysł diabli wzięli.

Pisaliśmy o milionowej ofercie dla Ekstraligi, co oczywiście zdążyło skomentować wielu ekspertów. Pojawiły się opinie, że władze najlepszej ligi na świecie przesadzają z ceną za fotokomórki. Ponoć można to mieć taniej. Nawet za 60 tysięcy, bo tyle kosztuje system pomiaru czasu stosowany w kartingu. W PGE Ekstralidze odpowiadają jednak wprost, że tego nie da się przenieść do żużla ze względu na inną specyfikę sportu i regulaminy.

Czytaj także: Dlaczego traktory na Motoarenie jadą pod prąd

W żużlu inaczej niż w kartingu, o kolejności na mecie decyduje krawędź opony. W tym miejscu nie da się jednak zainstalować czipa, bez którego niczego nie da się tak naprawdę stwierdzić. Pewnie znalazłoby się miejsce na czipa na błotniku, a już na pewno na kierownicy, ale to automatycznie wiązałoby się ze zmianą regulaminów. Nie tylko polskiego, ale i międzynarodowych i musiałaby być na to zgoda FIM. Wszystko, dlatego że nie może być tak, że w Polsce o kolejności decydowałaby kierownica, a we wszystkich innych krajach krawędź opony.

ZOBACZ WIDEO Fotokomórka w żużlu jest potrzebna co najmniej od dwóch lat

Poza wszystkim taniego systemu z kartingu nie da się, jeden do jednego, przenieść do żużla. Ekstraliga Żużlowa już przerabiała takie rozwiązania, bo co rusz ktoś się zgłasza i proponuje jakieś rozwiązanie na fotokomórki. Na początku wszystko wygląda tanio i fajnie, ale jak temat schodzi na szczegóły, to nagle okazuje się, że w żużlu nie da się tego zastosować. Tor kartingowy różni się od żużlowego wielkością, pętlami, a także liczbą widzów obserwujących wydarzenie. To ostatnie też ma znaczenie.

Ekstraliga szukając rozwiązań, podkreśla, że nie interesują jej półśrodki w stylu kamera na stojaku. Wprowadzony system ma być nie tylko dla jury i sędziego, ale i dla zawodników, mechaników, a przede wszystkim dla telewizji i widzów. Na tej podstawie mają powstać grafiki telewizyjne, więc wyświetlacz w padoku nie wystarczy.

Największym problemem w szybkim wprowadzeniu fotofiniszu do żużla jest brak specjalistów, którzy zajmowaliby się tego typu urządzeniami w naszym kraju. Bo przecież wiele rzeczy należałoby sprawdzić. Zostając przy porównaniu do kartingu, różnicę robi choćby to, że w żużlu mamy 15 biegów, w kartingu jeden wyścig. Zawodnik w kartingu ma jeden pojazd, żużlowcy po dwa, trzy motocykle. Potrzebna byłaby większa liczba czipów. Każdy musiałby być zainstalowany w asyście osoby funkcyjnej, bo przecież w żużlu już różne cuda się zdarzały (pamiętamy choćby rozwiercanie dziur w tłumikach), więc kontrola być musi.

Obecnie trwają testy systemu pomiaru czasu, ale nie wiadomo, jaka będzie ich cena i czy uda się zejść poniżej miliona. Urządzanie musi mieć jednak te same bajery, co fotofinisz w lekkiej atletyce. A może nawet ciut więcej, bo przecież chciałoby się wiedzieć, która ścieżka jest najszybsza, czy z jaką prędkością jedzie dany zawodnik.

Czytaj także: Prezes Włókniarza ma pomysł na chuliganów

Do tego dojdą koszty obsługi, opłacenia ludzi, którzy się tym zajmują i tak dalej.
Ktoś powie, że można by przecież wprowadzić VAR. Jak w piłce. Może to byłoby tańsze. Może? To nie jest jednak tak, że posadzi się pana Leszka Demskiego przed telewizorem i pozwoli mu się łączyć w trakcie spotkań z sędziami. VAR to jednak coś więcej. I można się tylko domyślać, że skoro w piłce tak długo do tego dojrzewali, to znaczy, że to wcale nie jest takie tanie i proste.

Warto pamiętać, że o ile system fotofiniszu wejdzie to żużla, to będzie on pełnił funkcję pomocniczą, bo decyzje wciąż będzie podejmował sędzia. Jego rola będzie jednak o tyle bardziej komfortowa, że dostanie do ręki lepsze narzędzia. Będzie mógł, niczym sędziowie kolarscy, ustalić kolejność na mecie, na którą wpadli wszyscy zawodnicy. Będzie mu o tyle łatwiej, że w żużlu nie może być ich więcej niż czterech.

Źródło artykułu: