Po meczu wyjazdowym ze Stelmet Falubazem Zielona Góra można by spytać, co z tym Speed Car Motorem Lublin? To już trzeci mecz na obcym torze, gdy beniaminek bardzo dobrze zaczyna, ale drugą połowę meczu ma gorszą i fatalnie kończy.
Jacek Ziółkowski, menedżer drużyny, nie potrafi jednoznacznie wyjaśnić, jak to się dzieje, że najpierw gospodarze dostają od Motoru po nosie, ale potem role się odwracają. - Jak to wytłumaczyć? Do głowy przychodzi mi jedynie to, że w PGE Ekstralidze nie ma miejsca na błędy, a my ich trochę popełniliśmy. Michelsen jeździł świetnie, ale w ostatnim wyścigu dał się podejść Vaculikowi i zamiast 3:3, zrobiło się 5:1 dla gospodarzy. Wcześniej błąd na trasie zrobił Wiktor Lampart i też straciliśmy punkty - komentuje Ziółkowski.
Czytaj także: Totalna niemoc Jonssona. Znowu położył mecz Motorowi
Porażka mogła być mniej dotkliwa, gdyby menedżer w pełni wykorzystał Pawła Miesiąca. Lider zespołu jechał dobrze, w jednym z wyścigów utarł nosa szybkiemu Vaculikowi. - Paweł był jednak od kilku dni przeziębiony, nie mogłem go mocniej eksploatować. Szósty raz to mogła być przesada, a ja nie chciałem go zarżnąć – przyznaje menedżer.
ZOBACZ WIDEO Czy Motoarena jest problemem Get Well Toruń?
Miesiąc miał nie tylko kłopoty ze zdrowiem, ale i też drobny problem ze sprzętem. - W jego motocyklu doszło do awarii jednego wężyka z paliwem. W ostatnim wyścigu paliwo szło już tylko jednym wężykiem, przez co Motor osłabł - wyjaśnia Ziółkowski.
Czytaj także: Motor przeżył w Zielonej Górze deja vu
Zgodnie z przegranym zakładem, przepras Czytaj całość