Dla prezesa Radosława Strzelczyka tak dobra postawa beniaminka nie jest żadną niespodzianką. W przedsezonowej prognozie budżetu ujął ewentualny awans do pierwszej czwórki. Szef klubu wierzył w kadrę jaką zbudował z trenerem Mariuszem Staszewskim i uważał, że awans do pierwszej czwórki nie jest tylko marzeniem ściętej głowy.
- My o play offach myśleliśmy od samego początku. Musieliśmy brać pod uwagę baraże, a już ta wątpliwa przyjemność sprawia, że meczów przybywa. Siłą rzeczy te dwa dodatkowe spotkania uwzględnialiśmy w naszych planach. Wiadomo, że lepiej byłoby spożytkować pieniążki na udział w play offach. Chcę jednak podkreślić, że my teraz nie siedzimy z założonymi rękami. Nie jest tak, że posiadamy zabezpieczenie finansowe na sezon i koniec. Absolutnie. Staramy się, aby tych środków było w naszej kasie więcej - wyjaśnia.
CZYTAJ TAKŻE: Piątka za piątką Musielaka. Polscy seniorzy rządzą Nice 1 LŻ.
Z perspektywy kibica najgorszym rozwiązaniem jest zajęcie piątego lub szóstego miejsca. Dają one co prawda bezpieczne utrzymanie, ale oznaczają, że na następne emocje ligowe trzeba czekać aż do sezonu 2020. - Chcielibyśmy uniknąć baraży, ale na pewno nie mamy zamiaru kończyć sezonu w sierpniu. Więcej meczów byłoby znakomitym prezentem nie tylko dla naszych fanów, ale także sponsorów - zaznacza szef Ostrovii.
ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta: Grisza jest twardy, ale to nie oznacza, że będzie lepszy
Udany początek ligi mocno rozbudził apetyty w Ostrowie. Czują to także sami zawodnicy. Im także powinno zależeć na jak najlepszych wynikach. - Chłopaki wiedzą o co jadą. Mówi się, że pieniądze leżą na torze, a ewentualnym awansem do czwórki zapewniają sobie dwa mecze ekstra. I to jeszcze o najwyższą stawkę. Ale tak samo myśli pewnie reszta ekip. Liga jest wyrównana jak nigdy. Nie zdziwię się jak czwórkę wyłoni piętnasty bieg ostatniej kolejki rundy zasadniczej - mówi.
Rzeczywiście rywalizacja w Nice 1.LŻ jest w tym roku bardzo zacięta. Każdy może wygrać z każdym, a najdobitniej obrazuje to tabela. Po trzech seriach nie było już drużyny mogącej się pochwalić statusem niepokonanej. - A to oznacza, że w dolnych rejonach tabeli również będzie panował ścisk. O to w tym chodzi. Jesteśmy świadkami emocjonującej i nieprzewidywalnej ligi. Moim zdaniem ma to swój urok i smaczek - uśmiecha się prezes Strzelczyk.
Jednym problemem w osiągnięciu nakreślonego celu może okazać się kontuzja któregoś z krajowych liderów Ostrovii. Zespół został w okresie transferowym uszyty na miarę. Nie ma w nim na razie rezerwowego Polaka. Z jednej strony takie postawienie sprawy jest komfortowe dla samych zawodników. Nie muszą na śmierć i życie walczyć na treningach o miejsce w składzie. Z drugiej jednak uraz Grzegorza Walaska lub Tomasza Gapińskiego spowoduje, że misternie stworzona konstrukcja zachwieje się w posadach.
- Trzymam kciuki za Grześka Walaska i Tomka Gapińskiego żeby cało i zdrowo dojechali sezon do końca. Wolałbym jednak nie zastanawiać się co by było gdyby. Nie lubię krakać i pisać czarnych scenariuszy, bo później zazwyczaj coś się przytrafia. Rozmawialiśmy wcześniej o budżecie. Nasz nie jest z gumy, a zakontraktowanie zapasowego zawodnika na ławkę wiąże się z wydatkiem - zauważa. - U nas ta rywalizacja i tak byłaby przejrzysta. Determinuje to brak szerokiej kadry. Inna sprawa, że nikt nie lubi siedzieć na ławce. Co by nie mówić czysta i spokojna głowa w przygotowaniu się do zawodów ma olbrzymie znaczenie - dopowiada Strzelczyk.
CZYTAJ TAKŻE: Patryk Dudek ciągle się rehabilituje. W Warszawie zamówił pokój z masażem