Ponad czterdzieści lat temu rekordy popularności bił film Gorączka sobotniej nocy. Gdyby hit z Johnem Travoltą w roli głównej przenieść do naszych czasów plan zdjęciowy na przynajmniej jeden dzień należałoby przenieść do Warszawy. I to koniecznie na ten, w którym zostanie rozegrana runda Grand Prix Polski na Stadionie Narodowym. W 2019 roku byłby nią 19 maja. Najbliższy turniej będzie już piątym rozgrywanym na największym polskim obiekcie. Dwa razy drugi był Maciej Janowski, ale ani raz dla zwycięzcy nie wybrzmiał Mazurek Dąbrowskiego. Do pięciu razy sztuka?
Ale i brak hymnu państwowego na zakończenie nie odstrasza naszych fanów. Oni co roku przybywają do stolicy z takimi samymi wielkimi apetytami i nadziejami. To sprawia, że biało-czerwony kocioł znów będzie kipiał rozgrzany do granic możliwości. Zapanuje istne szaleństwo. Będziemy świadkami prawdziwego święta. Ponownie dostaniemy dowód na to, że speedway w naszym kraju jest czymś więcej niż tylko zwykłą dyscypliną sportu. Coś na wzór religii. Tak jak każdy gorliwy katolik chodzi w każdą niedzielę do kościoła, tak polski kibic żużlowy raz w roku czuje się w obowiązku przybyć do Warszawy dopingować najlepszych żużlowców na świecie.
CZYTAJ TAKŻE: Maciej Janowski wycofał się z Grand Prix Polski w Warszawie
Czuć, że za nieco ponad dwadzieścia cztery godziny czeka nas coś niezwykłego. W rozmowach ze znajomymi interesujących się tematem i ludźmi z branży dominuje jeden temat. Inauguracja cyklu Grand Prix. No i niby nie ma w tym nic dziwnego. W końcu impreza w stolicy grzeje nas jak słońce w upalne lato. Problem w tym, że zaważam dziwną zależność. Każda dyskusja sprowadza się na te same tory.
ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta: Grisza jest twardy, ale to nie oznacza, że będzie lepszy
Ciągle tylko Zmarzlik, Zmarzlik, Zmarzlik, i jeszcze raz Dudek. Janowski kontuzjowany, szkoda, że go zabraknie. Okej. Bartek aktualny wicemistrz świata, namaszczony na głównego rywala obrońcy tytułu Taia Woffindena. Fajnie. Patryk były srebrny medalista. Spory potencjał, aby powtórzyć wyczyn. Zgadza się.
Ale hola, hola, hola! Czy my mamy tylko trzech zawodników w stawce? A gdzie w tej całej wyliczance Janusz Kołodziej? Czemu pomijamy jadącego z dziką kartą mistrza świata juniorów Bartosza Smektałę? Nie uważam żeby dwójka zawodników Fogo Unii Leszno należała do jakiegoś gorszego sortu. Wręcz przeciwnie.
Kołodzieja widzę w półfinale. Byłbym w stanie nawet przyjąć zakłady, że zajmie wyższą lokatę niż Dudek (u bukmachera proponuje zagrać, że Kołodziej znajdzie się w półfinale). Jeśli tak się nie stanie posypię głowę popiołem i ukłonie się pięknie w pas. Zdaję sobie sprawę, że przemawia przeze mnie lokalny patriotyzm. Podobnie jak Kołodziej pochodzę z Tarnowa i pewnie koszula bliższa ciału. Nie zgadzam się jednak z opiniami, że Januszowi tor w Warszawie nie będzie odpowiadał, bo jest krótki, wąski i generalnie nie ma gdzie się rozpędzić.
Przypominam sobie 2017 rok i znakomite widowisko jakie stworzono na PGE Narodowym. Wiele wyścigów zapierało dech w piersiach. Dlatego z wielką radością przeczytałem informację po próbie generalnej z udziałem juniorów, że tor przypomina ten sprzed dwóch lat. Nawierzchnia przygotowana do walki na całej długości i szerokości promuje takich kozaków jak Kołodziej. Nie ma nic lepszego dla zawodów żużlowych na najwyższym światowym poziomie niż profil żużlowca pasujący do 34-letniego wychowanka Unii Tarnów. Z drugiej strony atak z cienia, albo jak kto woli drugiego szeregu nie jest taki zły.
Jedyną przeszkodą w pokazaniu pełni umiejętności może być choroba z jaką Janusz zmagał się blisko dwa tygodnia. Ale który polski zawodnik nie przeżywa teraz gorszych chwil. O Zmarzliku mówi się, że jedzie na 75 proc., a Dudek nie potrafi się odnaleźć po odejściu tunera Jana Anderssona. Na dodatek wciąż odczuwa skutki upadku w ubiegłotygodniowej potyczce ligowej przeciwko Speed Car Motorowi Lublin.
Coś w tym jest choć mniej czepiałbym się reprezentanta truly.work Stali Gorzów. Takie 3/4 formy chyba każdy żużlowiec wziąłby pewnie w ciemno. W lidze szwedzkiej facet kosi. Dwa czyste komplety z rzędu i dziesięć kolejnych wyścigów bez rywala przed sobą musi robić wrażenie. W Polsce Zmarzlik już tak odzwyczaił nas od przegrywania, że nawet, gdy przywiezie dwa punkty przyjmujemy ze zdziwieniem. 24-latek padł ofiarą własnej doskonałości, rzetelności, nieomylności i nieskazitelności.
CZYTAJ TAKŻE: Brat Bartosza Zmarzlika: Komplet w Szwecji, wysoka średnia w Polsce. To na pewno kryzys?
Dostrzegam jeden mankament, który u progu rozgrywek najmocniej Zmarzlikowi dokucza i spędza sen z powiek. Szybkie wyjścia spod taśmy. Uczeń Tomasza Golloba przegrane starty często musi nadrabiać na trasie, co w PGE Ekstralidze wychodzi mu póki co z różnym skutkiem. A przypomnijmy, że w wyniku kolizji terminów i zaległego meczu gorzowian z Betard Sparta Wrocław Bartka zabraknie na piątkowych kwalifikacjach, które będą głównym kryterium wybierania numerów startowych. Od tego sezonu losowania już bowiem nie ma. Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że jemu i Woffindenowi z przydziału zostaną te teoretycznie najgorsze. Ale podobno dobry zawodnik poradzi sobie bez względu na uwarunkowania i rzucane kłody.
Tytułem zakończenia jeszcze słówko o Dudku. Kontuzja kontuzją, ale i przed nią Patryk jeździł w kratkę, przeplatał zera z trójkami. Aczkolwiek on w odróżnieniu od kolegów ma coś, czym nad nimi góruje. Refleks i z zmysł do szybkiego uciekania ze startu. O ile w Warszawie uda mu się doregulować motocykl pod tym kątem, będzie mu łatwiej niż Zmarzlikowi, Kołodziejowi i Smektale.
PS.
Moja czwórka na finał. Niestety bez podium dla Polaka. 1. Vaculik, 2. Woffinden, 3. Lindgren, 4. Zmarzlik.