Rosjanin był zaskoczony tak wysokim zwycięstwem Orła. Dopiero po zakończeniu spotkania poznał rezultat. - Nie znałem wcześniej wyniku. Cieszę się, że wygraliśmy. Dobrze, że wszyscy pojechali dzisiaj równo - mówił po zawodach. W siódmej gonitwie meczu, w której pod taśmą stanął razem z Mariuszem Frankowem i parą rywali Robert Flis - Max Dilger, już na pierwszym łuku zanotował defekt. - Miałem dzisiaj pecha. Nie wiem, o co chodzi, bo co zawody w Łodzi to coś się dzieje. Jeden silnik miałem dobry, próbowałem go rano na treningu. Później z biegu na bieg robił się słabszy. Spuściłem olej, może coś w nim było. Może coś tam wlałem. Jutro pojadę do siebie i tam zobaczę.
W poprzednim meczu na torze w Łodzi z Kolejarzem Rawicz, rozegranym 6 czerwca Sajfutdinow miał groźnie wyglądający wypadek. Upadł w czternastym wyścigu po starciu z Marcinem Nowaczykiem w pierwszym łuku. Obecnie zawodnik nie odczuwa już skutków tamtego wydarzenia. - Po upadku w zeszłym tygodniu już nic mi nie jest. Wtedy uderzyłem się w głowę i bolały mnie plecy, ale jest dobrze i już o tym zapomniałem - powiedział Sajfutdinow, który kontrolne badania przeszedł w bydgoskim szpitalu. - Badania robiłem w Bydgoszczy, bo wtedy nie wziąłem ze sobą wszystkich dokumentów, na przykład ubezpieczenia. Dlatego pomyślałem, że lepiej zrobię tam. W Polsce mieszkam właśnie w Bydgoszczy. Razem z bratem wynajmuję mieszkanie.
Dzień przed pojedynkiem Orła z Kolejarzem młodszy brat Denisa - Emil, walczył w Kopenhadze o punkty w Grand Prix Danii. - Chciałem pojechać z nim, ale dzisiaj były zawody. To był dla nas najważniejszy mecz, skoro tam przegraliśmy jednym punktem. Trzeba było się przygotować. Jakbym pojechał na Grand Prix, to byłbym niewyspany i nieprzygotowany - zakończył Denis Sajfutdinow.