Po udanym starcie Gleb Czugunow znalazł się na czele stawki. Jednak za jego plecami czaił się Krzysztof Kasprzak. Zawodnik truly.work Stali Gorzów przypuścił atak na ostatnim wirażu, gdy wyniósł się na zewnętrzną. W efekcie obaj wpadli na metę niemal równocześnie.
Sędzia Remigiusz Substyk miał twardy orzech do zgryzienia. Przyglądał się powtórkom telewizyjnym, poprosił też o dostęp do zapisu ciągłego ze spotkania, a ujęcia z kamer nie wskazywały jednogłośnie, kto zwyciężył w trzecim wyścigu.
Czytaj także: Tor w Gorzowie w dobrym stanie. "Jak widać - można"
- Jestem pewien, że wygrałem - powiedział Kasprzak reporterowi Eleven Sports w parku maszyn.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski: Nie zazdroszczę Jackowi Frątczakowi. To idzie w złym kierunku
Chwilę później arbiter ogłosił wyniki biegu i przyznał "trójkę" zawodnikowi gospodarzy. Nie zgadzał się z nimi reprezentant Betard Sparty Wrocław. - Ja wygrałem ten wyścig. To widać - odpowiadał po chwili Czugunow w wywiadzie telewizyjnym.
Czytaj także: Pustki na stadionie w Gorzowie
Gonitwa z Gorzowa pokazała już po raz kolejny, że w PGE Ekstralidze przydałyby się fotokomórki. W tym sezonie kilkukrotnie byliśmy już świadkami sytuacji, w której żużlowcy jednocześnie wjeżdżali na "kreskę" i sędzia przez kilka minut głowił się nad tym komu przyznać więcej punktów.