Piotr Baron: W Częstochowie pomógł nam syndrom Crumpa. Nie zawsze będzie tak kolorowo (wywiad)

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow, Piotr Baron, Dominik Kubera.
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow, Piotr Baron, Dominik Kubera.

- Ani Włókniarz taki słaby, ani Unia taka mocna - mówi Piotr Baron, menedżer mistrza Polski po tym, jak jego zespół zdemolował Włókniarza na jego terenie. - Pomógł nam status meczu zagrożonego i to, że liderzy rywala byli w euforii po Grand Prix.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Czy wy serca nie macie? Tak zlać Włókniarza na jego terenie.

Piotr Baron, menedżer Fogo Unii Leszno: Tu nie o serce chodzi, bo to jest sport. Trzeba walczyć o jak najlepszy wynik drużyny i tyle. Miejsca na skrupuły nie ma. Natomiast nie robiłbym wielkiego halo. Trochę pomógł nam przypadek. Gospodarze byli w Grand Prix po euforii, bo przecież Leon Madsen i Fredrik Lindgren zajęli w sobotę w Warszawie dwa pierwsze miejsca. To ich osłabiło.

A was co wzmocniło?

Staramy się najlepiej, jak potrafimy. A poza tym, to całą zimę pracowaliśmy na ten wynik.

Czytaj także: Wiemy, kiedy decyzje w Get Well. Na razie żadne głowy nie polecą

W sondzie zadaliśmy po meczu z Włókniarzem pytanie, czy Unia przegra jakiś mecz w rundzie zasadniczej. Prawie 90 procent odpowiedziało, że nie ma mowy.

I znowu mógłbym powtórzyć, że to tylko sport i nie zawsze będzie tak kolorowo, jak w niedzielę w Częstochowie. Pewnie, że my wszystko chcemy wygrać, ale na zwycięstwa składają się detale. Często jest to gra przypadku. Kibicom siedzi w głowach, to co zrobiliśmy i dlatego tak zagłosowali. Moim zdaniem ani Włókniarz nie jest taki słaby, ani Fogo Unia taka mocna, jak w minioną niedzielę. Pomógł nam syndrom Jasona Crumpa.

ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem

Australijczyk po występach w Grand Prix był tak wypompowany psychicznie i fizycznie, że na drugi dzień nic nie jechał. Tyle że pana zawodnicy też jechali w sobotę w Grand Prix. Kołodziej, Sajfutdinow i Smektała też byli w Warszawie.

Jednak Kołodziej czy Sajfutdinow nie osiągnęli tak znaczących wyników, jak Madsen i Lindgren. Dodam, że w niedzielę szybciej rozczytaliśmy tor niż Włókniarz.

Mecz miał status zagrożonego. To wam pomogło.

Tak to działa. Jak normalnie szykujesz u siebie tor z centymetrem luźnej nawierzchni, to masz to zakodowane w głowie i później ciężej jest ci zrobić jakieś zmiany w motocyklu. Silniki są tak wyżyłowane, że jeden ząb w złą stronę powoduje, że jedziesz kilka metrów z tyłu. Proszę sobie przypomnieć nasz mecz domowy ze Stalą Gorzów. Nie mieliśmy meczu zagrożonego, ale przed spotkaniem trenowaliśmy przy dużej temperaturze, a na meczu była ona niska. Też nie trafiliśmy z ustawieniami. Dopiero w samej końcówce udało nam się dopasować i pokonać przeciwnika.

Czyli nie czujecie się mistrzami świata, którym w zasadzie już można powiesić medale na szyi?

My się tak nie czujemy. Zapewniam.

Czytaj także: Kit w pigułce. Tylko Miśkowiak postawił się Fogo Unii

A co pan powiedział do Emila Sajfutdinowa, kiedy w jednym z biegów pojechał jak w beczce śmierci? Na wyjściu z łuku, na dwa koła, prawie jak jakiś akrobata.

Powiedziałem mu, że jest szalony. Ten wyścig na długo zostanie w pamięci. 34 lata siedzę w tym sporcie, a czegoś takiego nie widziałem. Zresztą ten wyścig postawił na nogi cały parking. Mieliśmy taki duży wybuch euforii po jego zakończeniu.

Czego brakuje wam do perfekcji?

To jest stan, którego praktycznie nie ma jak osiągnąć. Ciągle jest coś do poprawienia, do dopracowania. W naszym przypadku rozjeździć musi się Jarek Hampel. Pauzował prawie miesiąc z powodu kontuzji i teraz musi nabrać trochę pewności siebie. W Częstochowie osiągnął wynik dobry, czy nawet bardzo dobry, jak na pierwszy mecz, ale wiem, że czuł stres, bo powrót, a i przeciwnik był ciężki. Kolejne spotkania będą jednak dla Jarka łatwiejsze. Dla nas, dzięki temu, też.

Źródło artykułu: