Grudziądzanie już w pierwszym wyścigu stracili zawodnika. Patryk Rolnicki zastąpił Antonio Lindbaecka po dotknięciu przez niego taśmy. Sam jednak także nie ukończył biegu, ulegając bardzo źle wyglądającemu upadkowi. Od razu po meczu nie chciano za dużo mówić, lecz wiemy już, że młodzieżowiec złamał kość udową. - Nie chcę mówić, bo najlepiej nie jest. Patryk ma coś z biodrem, także może być problem. To mocno podcięło skrzydła - mówił Robert Kempiński po podziękowaniach dla kibiców.
Już sam wypadek mógł mocno wpłynąć na postawę drużyny MRGARDEN GKM-u Grudziądz, ale pozostali zawodnicy po prostu nie radzili sobie najlepiej na Stadionie im. Edwarda Jancarza. Spotkania nie uratowały nawet rezerwy w samej końcówce.
- Robiliśmy, co mogliśmy. Wykorzystaliśmy taktyczne, czekając z nimi do końca, bo wiadomo, że niektórzy jeżdżą w kratkę. Nie byliśmy do końca pewni, ale w czternastym biegu ostateczna decyzja i zrobiliśmy podwójną taktyczną. Piętnasty wyścig przegraliśmy 1:5 i był problem wyjść z 40 punktów. Zabrakło nam prędkości. Zawodnicy nie mogli się dopasować do toru. Szukali i później, można powiedzieć, dopasował się trochę Łaguta. Reszta miała lepszy początek niż koniec - podsumował szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Adam Skórnicki: Taktyka? Wszystko zależy kto ocenia i jaką ma świadomość na ten temat
Czy rady od Artioma Łaguty nie pomagały? - Robimy odprawy i jeden drugiemu przekazuje, ale nie zawsze jest tak, że jeden czy drugi silnik zadziała tak samo jak u kolegi. Każdy ma trochę inny silnik, inaczej sprzężony, inną krzywkę. To nie jest tak, że jak Łaguta wygrywa na 46, to na tej samej zębatce będzie to chodziło u kolegów - przypomina trener GKM-u.
12 punktów do odrobienia w rewanżu z truly.work Stalą Gorzów na własnym torze. Wydaje się, że dużo. Również sami goście spodziewali się mniejszej straty. - Póki trwają zawody, to wszystko jest możliwe. W najgorszym przypadku myślałem jednak, że przegramy 42:48, coś takiego. Przegraliśmy trochę wysoko - przyznał szef ekipy z Grudziądza.
Piątkowe zawody nie należały do zbyt interesujących, bo poza kilkoma wyjątkami, to głównie decydował start i rozegranie pierwszego łuku. Na dystansie niewiele można było zdziałać, a jeśli już, to raczej robili to gorzowianie. - Mijanki są, jak ktoś jedzie drugi, jest szybki, to wtedy mija. Jak przeciwnik jedzie z przodu i odjeżdża coraz bardziej, to trudno jest zaatakować. Nawet przy wygranym starcie było widać Woźniaka, jak przejechał koło naszych zawodników. Był szybszy - zakończył Robert Kempiński.
Kolejny mecz GKM odjedzie 2 czerwca przeciwko Fogo Unii Leszno, czym zakończą pierwszą część sezonu, bo już niespełna tydzień później odbędzie się rewanż na Stadionie im. Alfreda Smoczyka w Lesznie.
Lindbaeck
Pawlicki
Bjerre
Buczkowski
Łaguta
Turowski
Wieczorek
Kto nie ryzykuje nie pije szampana :D