Żużel. Polacy traktowani źle we własnej lidze? PGE Ekstraliga widzi to inaczej. Zmian na pewno nie będzie

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Get Well - Fogo Unia. Norbert Kościuch (czerwony kask)
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Get Well - Fogo Unia. Norbert Kościuch (czerwony kask)

Norbert Kościuch nie dostaje szans w Get Well Toruń i od razu pojawiły się głosy, że przepis o rezerwowym pod numerami 8 i 16 uderza w polskich zawodników. Niektórzy uważają, że należy się z niego wycofać. PGE Ekstraliga nie ma takiego zamiaru.

O problemie dotyczącym rezerwowych pod numerami 8 i 16 na naszych łamach mówił niedawno Marian Maślanka. Były prezes Włókniarza Częstochowa stwierdził, że w tej roli powinni występować tylko Polacy do 23. roku życia, bo w tej chwili obcokrajowcy pozbawiają naszych zawodników możliwości jazdy. To zdaniem Maślanki ma się nijak do polskiego interesu i wymogów szkoleniowych nakładanych na kluby. Ekspert naszego portalu twierdzi, że skoro kluby mają szkolić, to Polacy powinni mieć stworzone warunki do startów.

- O zmianach w przepisach nie ma mowy - mówi nam Wojciech Stępniewski, prezes PGE Ekstraligi. - Na podstawie jednego przypadku, który obecnie ma miejsce w Toruniu, wyciągamy takie wnioski? Dla mnie to absurd. Jedno zdarzenie nie może uogólniać całości. W PGE Ekstralidze są przecież także zespoły, które jadą bez rezerwowego lub wstawiają tam juniora. Nikt nie ma obowiązku korzystania z numerów 8 i 16 - dodaje.

Zobacz także: Andreas Jonsson ma niedowład palców. W Motorze mówią, że jego zwolnienie to żadna ściema

Stępniewski zauważa zresztą, że zmiana w regulaminie, o której spekuluje się w środowisku, wcale nie musi sprawić, że sytuacja polskich zawodników radykalnie się zmieni. - Rok temu wszyscy zarzucali Sparcie, że Fricke jeździ w miejsce Dróżdża. Teraz Damian jest pod ósemką w innym klubie i nadal nie startuje. Co mamy zatem zrobić? Wpisać do regulaminu, że rezerwowy ma odjechać minimum trzy wyścigi? Wszystko zależy od podejścia i dyspozycji zawodnika. Nie możemy za pomocą przepisu sprawić, że ktoś będzie startować. Kluby mają stworzone możliwości szkoleniowe po to, żeby wpuszczać zawodnika zagranicznego lub krajowego. Reszta zależy już od menedżera czy trenera - zauważa.

Poza tym Stępniewski uważa, że wymogi dotyczące szkolenia są spójne z wieloma działaniami prowadzonymi w polskim żużlu. - Mamy podwójną liczbę zawodów DMPJ. Jeździmy od maja do końca sierpnia. Poza tym pierwszy raz w historii stworzono cykliczne zawody o puchar Ekstraligi w klasie 250cc. Tego nigdy nie było. Dzieciaki mogą dzięki temu złapać namiastkę prawdziwego żużla. To jednak nie wszystko. Unia Leszno współpracuje z Kolejarzem Rawicz. Traktują ten klub jak własne rezerwy, platformę do szkolenia, a przy okazji utrzymują tam żużel. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ktoś inny zrobił to samo. Dla chcącego nic trudnego - podsumowuje Stępniewski.

ZOBACZ WIDEO Adam Skórnicki: Taktyka? Wszystko zależy kto ocenia i jaką ma świadomość na ten temat

Źródło artykułu: