Zmartwienia Macieja Kuciapy były jak najbardziej uzasadnione. Grigorij Łaguta do żużla co prawda wrócił już w marcu, jednak dopiero w minioną niedzielę mógł pojechać pierwszy mecz ligowy w Polsce po blisko dwuletnim zawieszeniu za doping. I pokazał, że nie zapomniał, jak skutecznie rywalizować w PGE Ekstralidze.
Rosjanin był zdecydowanym liderem Speed Car Motoru Lublin w konfrontacji z Get Well Toruń, w sześciu wyścigach gromadząc 15 punktów. Na dodatek w pierwszym starcie pobił rekord lubelskiego toru.
Zobacz: PGE Ekstraliga. Piątka za piątką Vaculika. Doyle depcze mu po piętach (ranking)
- Nie ukrywam, że martwiłem się o jego występ. Chciałem, żeby pokazał taką dyspozycję, jaką prezentował do tej pory w sparingach i zawodach. I zrobił to. Pojechał rewelacyjnie i za to mu dziękuję. W dużym stopniu przyczynił się do zwycięstwa - podkreśla Maciej Kuciapa dla "Kuriera Lubelskiego".
Grigorij Łaguta na pewno nie zawiódł, czego nie można powiedzieć o Dawidzie Lamparcie. Ten w potyczce z Get Well Toruń nie istniał. Na torze pokazał się dwa razy, dwukrotnie mijając linię mety na końcu stawki. W dalszej fazie zawodów zmieniał go rezerwowy Robert Lambert.
Zobacz: PGE Ekstraliga. Siedmiu wspaniałych: Łaguta wchodzi z buta!
- Był wolny. Nie ma co ukrywać. Nie wygrywał startów, a jest przecież naprawdę dobrym startowcem. Tym razem nie mógł sobie poradzić. A naprawdę dużo pracował nad motocyklami i silnikami. Dużo trenował, "przejeździł" parę silników. Niestety, to nie przyniosło efektów i musi teraz jak najlepiej przepracować okres do meczu we Wrocławiu - zaznacza trener Speed Car Motoru Lublin.
ZOBACZ WIDEO Drużyna Cieślaka znowu przegrała u siebie. Zobacz skrót meczu forBET Włókniarz Częstochowa - Betard Sparta Wrocław