W 2008 roku Rune Holta, za pośrednictwem swojego byłego menedżera Roberta Gęsiarza, miał odkupić od Elżbiety N. nieruchomość na ulicy Kusieckiej w Częstochowie. Po podpisaniu wstępnego aktu notarialnego Gęsiarz miał przekazać pani N. 540 tysięcy złotych w gotówce. Cała transakcja opiewała na 1,6 miliona złotych. Pani N. nie dostała jednak wówczas tych pieniędzy. Holta tłumaczył przed sądem, że przekazał całą kasę na konto menedżera i to on miał zapłacić, ale ostatecznie przywłaszczył sobie przekazane mu przez zawodnika środki. Sąd dał mu wiarę.
W pierwszym akcie oskarżenia Holta domagał się od byłego menedżera 174 tysięcy złotych. Sąd Rejonowy zgodził się z tym roszczeniem, ale po odwołaniu do Sądu Okręgowego kwota roszczenia została zmniejszona do 19 tysięcy 292 zł. Rzecznik sądu Dominik Bogacz informuje nas, że jeśli były menedżer Holty nie zwróci mu tych pieniędzy, to żużlowiec będzie mógł pójść do komornika.
Czytaj także: Kościuch zgasił Holtę i odesłał go na ławę
Swoją drogą wydaje się, że to jeszcze nie koniec, bo choć sąd uznał, że pan Gęsiarz oszukał Holtę (wyrok jest prawomocny), to były menedżer zapowiada kasację. - Dlaczego? Bo ja go nie oszukałem. To on mnie oszukał. Nie zapłacił mi za osiem lat ciężkiej pracy. Wszyscy wiedzą, kim jest Rune Holta. Dodam, że jestem świadkiem w sprawie karno-skarbowej, która toczy się przeciwko niemu - mówi nam Gęsiarz.
Na razie jednak sprawa wygląda tak, że sąd dał wiarę Holcie. Uznano za wiarygodne tłumaczenia zawodnika, iż przekazał menedżerowi jakieś pieniądze na poczet kupna nieruchomości, a ten, zamiast je przelać na konto pani N., zwyczajnie je sobie przywłaszczył. Inna sprawa, że chodzi wyłącznie o 19 tysięcy, a przecież z papierów wynika, że Holta miał wówczas dopłacić nieco ponad milion. 11 lat temu nie zrobił tego. Żużlowiec dopiero całkiem niedawno zamknął tamtą sprawę i rozliczył się z panią N. co do złotówki.
Czytaj także: Holta nie jest przygotowany do sezonu
ZOBACZ WIDEO Zeszłoroczny sezon mógł uśpić Włókniarza. Czy należało mocniej powalczyć o Vaculika?