- Wiem że nie dam rady tego pociągnąć, a zespół potrzebuje impulsu. Czerwiec jest dla chłopaków kluczowy i wiem, że oni muszą mieć pełne wsparcie, a nie zastanawiać się czy menedżer jest w stanie się odezwać. Z tygodnia na tydzień czułem się coraz gorzej, musiałem odstawić leki, bo po nich strasznie się czułem. Wszystko zostało zdefiniowane klinicznie - mówi Jacek Frątczak.
Menedżer pracował w Get Well Toruń od lipca 2017 roku. W pierwszym sezonie jego pracy klub obronił się przed spadkiem. W kolejnym roku, po słabym początku sezonu i kapitalnej rundzie rewanżowej, do awansu do fazy play-off zabrakło jednego "małego" punktu.
- Plan ułożony w 2017 roku zakładał, że zwiążemy się do końca sezonu 2018. Stało się jednak inaczej i siłą rozpędu, po dobrej drugiej połowie sezonu, wjechaliśmy w ten rok. Nic jednak nie jest dane raz na zawsze. Wiedziałem, że będzie bardzo trudno - przyznaje.
ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Brzęczek zdecydowanie o najbliższych spotkaniach. "To nie czas na eksperymenty"
Zobacz także: Geniusz czy zwykły fart?
Zespół pod wodzą Frątczaka przegrał w słabym stylu pierwsze cztery spotkania obecnego sezonu i plasuje się na dole tabeli. Nieprzychylne komentarze rzucane w stronę klubu z Torunia mają swoje źródło już w zimowej przerwie, kiedy to klub dokonywał roszad w składzie.
- Kluczowa była nieustanna krytyka ze strony całego środowiska i mediów. O nas się mówiło już od jesieni, że brak wychowanków, że kolejny odszedł i na pewno się rozwinie. Pod tym względem polski żużel idzie w złą stronę i jestem przekonany, ze tak nie powinno być - stwierdza były menedżer Aniołów.
- Pewnych spraw w okresie transferowym nie udało nam się poukładać tak, jak byśmy tego chcieli. To też skutkowało gorszymi wynikami. Z tygodnia na tydzień czułem się co raz gorzej. Nie wiedzieliśmy co mamy z tym robić, ale już dwa tygodnie temu przekazałem do klubu informacje, że nie będę w stanie dłużej pracować. Ten czas był mi potrzebny jako próba wyciszenia - dodaje.
Zobacz także: Kościuch: Miałem chwile zwątpienia i różne telefony
Jak udało nam się ustalić, problemy zdrowotne Jacka Frątczaka związane z są z funkcjonowaniem układu krążenia. Jest to reakcja organizmu na silny stres, presję oraz przemęczenie. Sam menedżer przyznał, że wielokrotnie był jakby "nieobecny", miał problemy z koncentracją. Obecnie nie jest w stanie nawet prowadzić samochodu. Od kilku tygodni zupełnie odciął się od żużla, nie czyta artykułów ani nie ogląda transmisji telewizyjnych. Jak sam stwierdza, czuje ogromną ulgę i motywację do walki o powrót do zdrowia.
- Dziś schodzę z pierwszej linii ognia, a za chwilę na moim miejscu pojawia się nowi antybohaterowie. Żużel jest jak narkotyk - to bez wątpienia uzależnienie. W Polsce to działa jak rollercoaster. Patrzę już na to wszystko z perspektywy i dziś pierwszy raz od kilku miesięcy normalnie się uśmiecham. To jednak nie jest efekt leków, a po prostu odstawienia problemu - podsumowuje Jacek Frątczak.
Klub dalej będzie prowadzić trio: Karol Ząbik, Adam Krużyński, Mark Lemon.