Tydzień temu, w pierwszym meczu Betard Sparta Wrocław - Speed Car Motor Lublin (47:43), pojawił się ogień na silniku Grigorija Łaguty. Szef sędziów Leszek Demski powiedział o dziwnym płomieniu. Tuner Jacek Filip dodał, że metanol tak się nie pali. Zachodziło podejrzenie użycia nieregulaminowego paliwa. Łaguta zapewniał, że nie oszukuje, ale nagle całe środowisko żużlowe zaczęło plotkować o technologicznym dopingu, więc Ekstraliga Żużlowa zapowiedziała wzmożone kontrole. Także metanolu, którego dotąd nie sprawdzano.
Jerzy Najwer, zgodnie z wytycznymi Ekstraligi, ale i też pana Demskiego, sprawdził na wyrywki motocykle (głównie gaźniki, bo wiele mówi się o tym, że zawodnicy je dziurawią, ewentualnie używają takich z większą średnicą gardzieli) Pawła Miesiąca i Macieja Janowskiego oraz beczkę z metanolem. Wszyscy zawodnicy korzystają z jednej, więc to działanie było wystarczające. Wyniki kontroli? Nikogo nie przyłapano na oszustwie.
Czytaj także: Łaguta staranował Woffindena. Mistrz świata pojechał do szpitala
Inna sprawa, że o ile kontrole mają sens (odstraszają potencjalnych oszustów), o tyle sprawdzanie beczki z metanolem nie ma większego sensu. Osoby zarzucające niektórym zawodnikom oszustwa mówią wyraźnie, że dorzucają oni jakieś środki chemiczne do baku (przeczytasz o tym TUTAJ). Nie twierdzimy oczywiście, że tak jest, a jedynie przytaczamy opinie ludzi dowodzących, że żużel stał się ostatnio bardzo brudnym sportem. Nikt nikogo za rękę jednak nie złapał.
ZOBACZ WIDEO: Zawodnik Falubazu panicznie bał się toru w Grudziądzu. Teraz wyjaśnia dlaczego
Sedzia podaje komisarzowi przez radio ze np zawodnikowi X nalezy pobrac pr Czytaj całość