Zielonogórzanie byli w niezłej sytuacji przed spotkaniem w Częstochowie. Pod Jasną Górę pojechali z ośmiopunktową zaliczką z pierwszego pojedynku, ale nie wystarczyła ona, by wywalczyć punkt bonusowy za lepszy bilans w dwumeczu. ForBET Włókniarz wygrał 51:39, zgarniając pełną pulę.
- Położyłem ten mecz mojej drużynie. Może nie tyle zwycięstwo, co punkt bonusowy, bo on był w naszym zasięgu. Szczerze mówiąc nie wiem, gdzie był problem - stwierdza przed kamerą FalubazTV Piotr Protasiewicz, który na częstochowskim torze pojechał fatalne zawody.
Czytaj także: Żużel. Kontrowersyjne zachowanie Gruchalskiego. Zjechał z toru, więc Krakowiak nie zarobił
Kapitan Stelmet Falubazu Zielona Góra w czterech wyścigach uzbierał tylko jeden punkt (0,1,0,0). Ewidentnie to nie był jego dzień. Nie istniał zarówno pod taśmą, jak i na dystansie. Co zawiodło?
- Myślę, że to sprawa łączona, chodzi nie tylko o motocykl. Generalnie przeszedłem obok meczu. Nie wiem, gdzie był problem, bo można jechać, szukać, ale prezentować szybkość albo na starcie, albo w polu. U mnie wszystko leżało - mówi wprost Protasiewicz.
Czytaj także: Żużel. PGE Ekstraliga: Cieślak znowu miał rację. Przedpełski może wprowadzić Włókniarza do play-offów (bohater kolejki)
Zielonogórzanie mieli spore zastrzeżenia co do stanu częstochowskiego toru. Protasiewicz nie chce jednak zwalać winy za swój słaby występ na nawierzchnię. - Tor był dość przyczepny, rozsypał się, porobiły się dziury, ale był równy dla obu drużyn. W tym nie szukałbym swoich problemów - podkreśla Protasiewicz.
ZOBACZ WIDEO: Doping technologiczny. Czy jest możliwe, aby żużlowcy dolewali coś do silników?