7 kwietnia, w wyniku kraksy w meczu Zdunek Wybrzeże Gdańsk - Unia Tarnów (40:50) Artur Mroczka doznał złamania obu rąk. - Można powiedzieć, że jedna ręka była złamana tak "normalnie". Kość się zrosła i nie było potrzeby jej specjalnie rehabilitować. W drugiej był złamany nadgarstek, wszystkie ścięgna pokiereszowane - tłumaczy żużlowiec dla unia.tarnow.pl.
Od tego czasu zawodnik przechodzi rehabilitację pod okiem specjalisty. Podczas zajęć nie ma mowy o oszczędzaniu się. - Wylewamy siódme poty dwa razy dziennie. Łzy radości płyną z bólu, ale ogólnie jesteśmy na finiszu. Zabiegi bolą, ale musi tak być, bo chcę już jeździć, w innym wypadku mógłbym siedzieć na wolnym przez pół roku - mówi Mroczka.
Zobacz: Nadchodzi Artur Mroczka 2.0. "Koniec zabawy w żużel. Będę jak prawdziwy Nicki!"
Żużlowiec Unii Tarnów najchętniej już teraz wsiadłby na żużlową maszynę i pojechał w najbliższym spotkaniu. Jego występ w niedzielnym meczu z Orłem Łódź jest wykluczony, ale już na PGG ROW Rybnik (23 czerwca) może być gotowy.
- Szczerze? Myślałem, że będzie trochę inaczej. Ręka była dość mocno poturbowana, choć myślałem, że to złamanie jak każde inne. Kiedyś miałem złamaną rękę i po miesiącu było w porządku, a tu minęły dwa miesiące i jeszcze nie wsiadłem na motocykl - stwierdza Mroczka.
Zobacz: Jurica Pavlic: Tor w Tarnowie był źle przygotowany. Najpierw walka z motocyklem, później z rywalem
W dotychczasowych meczach Nice 1.LŻ w tym sezonie Mroczka zdobywał średnio 2,125 punktu na wyścig. Pojechał w dwóch spotkaniach.
ZOBACZ WIDEO: Żużlowiec Falubazu przeszedł żużlowe piekło. Pojawił się strach przed jazdą