Po niewielkiej porażce we Wrocławiu (43:47) Speed Car Motor w rewanżu z Betard Spartą chciał zgarnąć pełną pulę. Apetyty beniaminka dodatkowo wzrosły po tym, jak w pierwszym wyścigu groźną kraksę zaliczył Tai Woffinden, przedwcześnie kończąc swój udział w zawodach.
Okazało się, że nawet z problemami kadrowymi zespół prowadzony przez Dariusz Śledzia sprostał lubelskiemu rywalowi, odnosząc niezwykle cenny triumf na wyjeździe (48:42). Strata lidera dodatkowo zmotywowała żużlowców Betard Sparty.
Zobacz: Żużel w obrazkach. Weekend pachnący gipsem. Żarty się skończyły
- Wiadomo, że nie cieszyliśmy się z tego faktu, bo to nasz kolega i lider, ale to nas bardziej zmobilizowało. Chcieliśmy dodać mu otuchy. To zwycięstwo dedykujemy jemu. Nie chcieliśmy, by Tai miał wyrzuty sumienia, że bez niego polegliśmy - mówi dla "Radia Lublin" Jakub Jamróg.
ZOBACZ WIDEO: Zawodnik Falubazu panicznie bał się toru w Grudziądzu. Teraz wyjaśnia dlaczego
Ten mecz pokazał, że w Betard Sparcie tkwi ogromny potencjał. Wrocławianie załatali wielką dziurę i wygrali na wyjeździe mimo faktu, że do dorobku drużyny nie dorzucili się Vaclav Milik i Patryk Wojdyło.
- Po cichu liczyliśmy na to, że to będzie łatwiejsze spotkanie niż na naszym terenie i wydaje mi się, że mimo braku Taia tak faktycznie było. Pokazaliśmy, że jesteśmy silną drużyną. Było trudno, tym bardziej po tym, jak w pierwszym biegu straciliśmy naszego lidera. My się jednak spięliśmy i teraz cieszymy się, że wygraliśmy - stwierdza Jamróg.
Zobacz: PGE Ekstraliga. Duży zawód w Motorze. "Łatwo jest wymyślać różne wymówki"
Kolejnym rywalem Betard Sparty Wrocław w PGE Ekstralidze będzie forBET Włókniarz Częstochowa. Spotkanie na Stadionie Olimpijskim odbędzie się 23 czerwca.