Szwed był w sobotę liderem Car Gwarant Startu Gniezno. Zapisał przy swoim nazwisku 11 punktów. - Zawody dobre, ale znów jest problem, bo nie dostajemy takiego toru, jaki byśmy chcieli. Rozmawialiśmy o tym, jaka nawierzchnia zadowoliłaby wszystkich, a tutaj znów takie coś. Tor ponownie był kompletnie inny, ale nam jakoś udawało się znajdować właściwe ustawienia. Kiedy przegrywało się jednak start, to niewiele można było zrobić. Właściwie była jedna ścieżka po wewnętrznej i to wszystko - stwierdził Oliver Berntzon w trakcie rozmowy z portalem sportowegniezno.pl.
Czytaj także: Start odnotował ważne zwycięstwo. W Gnieźnie powstanie mini tor i tor do pitbike'ów
Przygotowanie nawierzchni przysporzyło gnieźnianom niemałych problemów. Trudno było na niej wyprzedzać. Skandynaw, by uzyskać zadowalający rezultat, musiał się sporo napocić. Czasem niemal ryzykował życiem.
- Nawierzchnia oczywiście powinna być dobrze nawodniona, bo jest gorąco, ale gdy arbiter zarządził pierwsze polewanie, to już niektórzy nie rozumieją, że woda nie wchłonie się od razu. Tor jest zbyt twardy i ta woda zostaje na wierzchu przez pewien czas, więc można poczuć, jakbyśmy jeździli na ice speedwayu. To nie ma absolutnie sensu. I właśnie z uwagi na taki stan, musiałem zachowywać się jak szaleniec na torze, czasem nawet ryzykować niemal życiem, aby wydzierać punkty. Cztery kółka niemal nie starczały, aby zbudować prędkość, bo nie było linii do wyprzedzania - dodał.
Czytaj także: DMPJ: Zwycięstwo MRGARDEN GKM-u Grudziądz w Gnieźnie. Perfekcyjny Kevin Fajfer
Berntzon zdradził, że mimo zwycięstwa, w szeregach Startu nikt nie odczuwał pełnej satysfakcji. Trudno się dziwić - przytoczony argument mówi sam za siebie. - Nie jestem gościem od narzekania bo tego nie lubię, ale tutaj nikt nie był zadowolony, bo nasz własny tor w zasadzie nim nie był - podsumował reprezentant Szwecji.
ZOBACZ WIDEO: Kłótnia o Kościucha. Frątczak: Pokazałem mu, kto tu rządzi