Żużel. IMŚJ. Wymagający tor w Lublinie. "Na takiej nawierzchni nigdy nie jeździłem"

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Gleb Czugunow, który za rok może pojechać na pozycji juniora.
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Gleb Czugunow, który za rok może pojechać na pozycji juniora.

W ubiegłą sobotę odbył się 1. Finał Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Tor w Lublinie sprawiał wiele problemów zawodnikom. - To był jeden z najcięższych torów na jakich jeździłem w swoim życiu - mówi Gleb Czugunow.

W sobotę przed zawodami odbył się trening dla zawodników. Tuż po nim miała miejsce bardzo długa kosmetyka nawierzchni. Widać było, że tor został zbronowany. Podczas zawodów tor był bardzo przyczepny, mimo że w lidze startuje się na betonowych nawierzchniach. - Było niesamowicie ciężko. Musiałem się przełamać, bo byłem bardzo zmęczony po czwartym starcie. To był jeden z najcięższych torów na jakich jeździłem w swoim życiu - powiedział zwycięzca zawodów Gleb Czugunow.

Zobacz także: Żużel. DMŚJ: Polacy celują w obronę tytułu. Półfinału nie zlekceważą

Niespełna dwa miesiące temu przedstawiciele Unii Leszno startowali w Lublinie w meczu ligowym. Dominik Kubera mówi, że wiedza z tamtego spotkania tak naprawdę niewiele mu dała, bo nawierzchnia była inna. Do tego padły aż dwa rekordy toru, z czego jeden dodatkowo został wyrównany - przez Kubere. - Tor był zupełnie inny od tego, gdy jeździłem w lidze. Padły trzy rekordy toru. Zupełnie inaczej się na nim jechało i o odpowiednie przełożenia było bardzo trudno - dodaje młodzieżowiec mistrza Polski.

Zobacz także: Żużel. IMŚJ. Bartosz Smektała: To były dla mnie bardzo ciężkie zawody (wywiad)

Zdanie swoich przedmówców podziela także obrońca tytułu mistrzowskiego. - Ja również tak uważam. Tor w Lublinie jest dosyć długi i wąski, więc jak pojawiają się dziury to jeździ się nieco ciężej. Jednak przypominam, że tor był równy dla wszystkich. Fajnie byłoby, gdyby był przyczepny, ale miał mniej dziur i więcej się na nim działo. Wiadomo, że były jakieś mijanki, ale więcej było jazdy gęsiego - kończy Bartosz Smektała.

ZOBACZ WIDEO: Trener rewelacji ligi ma ADHD

Komentarze (0)