[b]
Mateusz Domański: Widzę, że humor dopisuje, ale to nic dziwnego, bo przecież wygraliście z Unią Tarnów za trzy punkty. Moim zdaniem ten mecz był dla was łatwiejszy niż można było zakładać przed spotkaniem.
Rafael Wojciechowski, menedżer Car Gwarant Startu Gniezno: [/b]
Tak naprawdę nie ma łatwych meczów. Po prostu na treningu przepracowaliśmy wszystko, co mieliśmy przepracować. Od pierwszych biegów tego spotkania wyciągnęliśmy wnioski. Przede wszystkim na początku wygrywaliśmy starty, co było ważne. Zdobywaliśmy cenne punkty. Cieszy to, że punktowała cała drużyna. Na szczególne słowa wyróżnienia zasługuje postawa Damiana Stalkowskiego. On zrobił tę różnicę, dzięki której mogliśmy swobodnie uciec tarnowianom i kontrolować wynik tego spotkania. Niestety, w drugiej części meczu rywale zrobili odpowiednie korekty i te starty tak łatwo nam już nie wychodziły. W końcówce klasę potwierdziła najlepsza para Nice 1. Ligi Żużlowej. W piętnastym biegu wygrała 5:1. Mogę powiedzieć, że z całego przebiegu spotkania jestem zadowolony. Wiem jednak, że przed nami jeszcze dużo pracy. Zbliżamy się do rundy finałowej, ale jeszcze kilku punktów potrzebujemy. Chcemy być jak najlepiej rozstawieni w play-offach.
W wyścigach nominowanych przegraliście 3:9, ale już przed nimi byliście pewni trzech punktów. Czy jeżeli jest taka sytuacja, to mówi pan swoim zawodnikom, że można trochę odpuścić?
Nie, nigdy tak nie jest. Być może w głowy zawodników wkrada się lekkie rozluźnienie i nie jadą w pełni spięci. Zwłaszcza, gdy wiedzą, że wynik jest przesądzony. Pamiętajmy, że to są sportowcy. Każdy z nich chce wygrywać. Nigdy nie spodziewam się, że któryś z zawodników odpuszcza. Wszyscy starają się przywieźć jak najwięcej punktów dla drużyny, ale i dla siebie - by siebie budować i jak najwięcej zarobić.
ZOBACZ WIDEO: Szef sędziów: Kolegi z drużyny nie można sfaulować
Widać, że jesteście na fali. Po fatalnym początku sezonu pniecie się wyżej i wyżej. Pewnie apetyty stopniowo rosną. Pojawia się takie pytanie, czy jeśli byłaby szansa walki o ekstraligę, to czy podejmiecie rękawice?
Będziemy bić się o jak najwyższe miejsce. Jeżeli będziemy mogli wygrać ligę, to na pewno nie zrobimy tak, by nie wjechać do finału i nie wygrać. Najpierw musimy jednak dostać się do play-offów. Później będziemy wyznaczać kolejne cele. Są one czysto sportowe - wygrywać, wygrywać i jeszcze raz wygrywać. Przed nami trudny pojedynek w Rybniku. Zobaczymy, czy będziemy trochę eksperymentować, czy nie. W tej chwili możemy sobie na to pozwolić. Na pewno będziemy chcieli popracować, by wywieźć z Rybnika jak najlepszy rezultat. Zobaczymy na co pozwoli przeciwnika.
Mówi pan o eksperymentach... Dotyczą one sprzętu czy roszad w składzie?
Być może wypróbujemy kogoś z zawodników oczekujących. Na razie nie chciałbym tego jednoznacznie potwierdzać. Czeka mnie jeszcze rozmowa z Oliverem. Wiem, że w przyszłym tygodniu ma on dosyć dużo startów. W sobotę czeka go Grand Prix. Boję się o jego samopoczucie podczas niedzielnego meczu - czy nie będzie za mocno przemęczony. Porozmawiamy o tym. Myślę, że w połowie tygodnia zdecyduję, czy któryś z zawodników oczekujących pojawi się w Rybniku.
A który z nich jest bliżej składu?
Myślę, że Andriej Kudriaszow. Przyjeżdża na treningi i mogę go obserwować. Wiem, że cały czas ciężko pracuje. Jego forma się buduje. Być może on dostanie szansę, by się sprawdzić.
A co z Jakobsenem?
Wiem, że też ma wolny termin. Przy okazji naszego meczu z Unią Tarnów miał zajęty termin. Frederik ma bardzo dużo startów. Przeanalizuję jego kalendarz i występy w najbliższym czasie. Być może też dostanie szansę. Nie chciałbym jednak rozwodzić się na ten temat. Jeszcze żadnej decyzji nie podjąłem.
Czytaj także: Start - Unia: Gnieźnianie jedną nogą w play-offach! Wychowankowie bohaterami (relacja)
Wracając do meczu z Unią Tarnów, odnoszę wrażenie, że trochę zabrakło regularności u Mirosława Jabłońskiego.
Czasami tak bywa, że zawodnik jeździ mniej indywidualnie, a bardziej drużynowo. Muszę Mirka bardzo pochwalić za to, że się rozglądał. W biegu XIV nie zamknął płotu Damianowi, wiedząc, że będzie się tam napędzał. Pozwolił mu zdobyć pewne punkty, choć w pewnym momencie mógł sam spróbować budować tamtędy prędkość, by wyprzedzić przeciwnika. Skupił się jednak na innych ścieżkach. Chwała mu za to, że nie pojechał tylko dla siebie, ale dał juniorowi zdobyć cenne punkty.
Jak pan oceni frekwencję podczas spotkania z Unią?
Dla mnie nie jest to do końca zadowalające, bo drużyna daje serce i jedzie coraz lepiej. Fajniej wygrywa się przy pełnych trybunach. Być może tak już jest, kiedy mamy mecze telewizyjne czy upały. Może soboty to też nie są dobre terminy dla meczów. Myślę, że może kibice wynagrodzą nam to w rundzie finałowej - przyjdą na stadion i go wypełnią. Wtedy my odwdzięczymy się jak najlepszymi wynikami.
Tor na pojedynek z tarnowianami był taki, jaki chcieliście mieć?
Jak się wygrywa, to tor zawsze pasuje. Może, gdy zwycięstwa są bardziej wymęczone, to wtedy jest mniejsze zadowolenie. Tak było chociażby w przypadku meczu z Orłem Łódź. Cały czas powtarzam, że ważna jest powtarzalność warunków atmosferycznych i trening w godzinie meczowej. Tak naprawdę nawierzchnia jest zawsze tak samo przygotowywana. Pozostaje kwestia temperatury, wody, pory dnia i wilgotności powietrza. Zawodnicy bardzo często nie dostosowują korekt do warunków. Myślę, że dla większości moich żużlowców tor był dobry. Być może mniej zadowolony będzie Oliver, bo on bardziej woli tory przyczepne. Na nich czuje się lepiej.
Chyba trudno dogodzić wszystkim.
Nigdy nie jest się w stanie dogodzić wszystkim w stu procentach. Każdy ma trochę inne preferencje. Cieszę się, że zawodnicy mimo wszystko dostosują się do tego, na co ja się zdecyduję i przywożą zwycięstwo po zwycięstwie, krocząc w kierunku fazy play-off.
Z drugiej strony jest taki plus, bo okazuje się, że gnieźnianie potrafią jeździć nie tylko na betonie, ale i na przyczepnych torach.
Zawsze potrafiliśmy. To kwestia treningów. Na pewno przed meczem w Rybniku czeka nas trening w bardzo ciężkich warunkach, może nawet dwa treningi. Zawsze uważam, że czym cięższy trening, tym łatwiejsze zawody. Chcemy być gotowi na wszystko, czym może nas zaskoczyć rywal z Rybnika. Jak sobie tam poradzimy? Z odpowiedzią na to pytanie musimy poczekać do niedzieli. Zobaczymy, na ile pozwoli nam rywal. Na razie mogę powiedzieć, że na pewno będę zadowolony, jeśli zdobędziemy w Rybniku 41 punktów. Na pewno jednak pojedziemy walczyć o całą pulę.
Czytaj także: Żużel. Adam Krużyński: Będziemy mieli już tylko iluzoryczne szanse, by odwrócić nasz los