Na początku roku przedstawiciele PGE Ekstraligi bronili się, że fotokomórki nie są potrzebne, bo spornych sytuacji mamy niewiele. Jak pokazuje jednak ten sezon, żużlowcy równo na metę wpadają prawie w każdym spotkaniu. Nie inaczej było we Wrocławiu podczas pojedynku miejscowej Betard Sparty i truly.work Stali Gorzów.
Już po pierwszym wyścigu sędzia zawodów potrzebował ponad pięciu minut, aby dokładnie ocenić sytuację. Chodziło o drugie miejsce, bo bez dyskusji wygrał Gleb Czugunow. Za jego plecami na mecie praktycznie równocześnie zameldowali się Jakub Jamróg i Anders Thomsen. Duńczyk ścigał Polaka i dopadł go na samej kresce.
Czytaj również: Sparta ostatni raz bez Woffindena
- Wydaje mi się, że Jamróg się obronił - mówił zaraz po wyścigu, a przed pierwszymi powtórkami Michał Łopaciński, komentujący ten mecz w nSport+. Trochę bardziej powściągliwy był Krzysztof Cegielski i miał rację, bo po finiszu w zwolnionych obrotach, nie było nic wiadomo. - I jak bardzo by się teraz przydały połówki punktów, które kiedyś były - przypomniał Cegielski.
Michał Sasień, który sędziował to spotkanie, potrzebował kilkunastu powtórek i ponad pięciu minut, aby podjąć decyzję. Ostatecznie drugie miejsce przypadło zawodnikowi Sparty a trzecie Stali. Tym samym miejscowi rozpoczęli mecz od mocnego uderzenia.
Zobacz również: Falubaz w każdym meczu walczy o play-off
Nie ulega wątpliwościom, że ta decyzja może budzić trochę dyskusji, bo w zasadzie żadna z powtórek telewizyjnych nie wskazuje jednoznacznie, kto był na mecie przed rywalem. To kolejny dowód na to, że najlepszej lidze świata potrzebne są fotokomórki.
ZOBACZ WIDEO: Krzystyniak ostro o Frątczaku: Nie nadaje się
Oberwałoby się wówczas kaloszom, drukarzom i specom z ich okolicy :)