Żużel. IMP Leszno. Zmarzlik musi poczekać kolejny rok. Może szybciej wygra w GP? (finał w pigułce)

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik w kasku czerwonym
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik w kasku czerwonym

Bartosz Zmarzlik szalał na torze w Lesznie. Wygrał pierwsze swoje pięć wyścigów, ale porażkę poniósł w tym najważniejszym. Czy najlepszy obecnie Polski żużlowiec szybciej dorobi się tytułu mistrza świata niż naszego kraju?

KOMENTARZ. Finał w Lesznie wygrał Janusz Kołodziej i to chyba najlepsza z możliwych opcji. Bartosz Zmarzlik i Piotr Pawlicki w środowisku polskich kibiców budzą skrajne emocje. Poza tym Kołodziej był zdecydowanie najbardziej efektownie jeżdżącym żużlowcem tego wieczoru. Wychowanek tarnowskiej Unii może w Grand Prix nie błyszczy, ale w lidze jest pewniakiem i od wielu lat utrzymuje wysoki poziom.

Zmarzlik może czuć niedosyt. Był piekielnie szybki przez całe zawody, a wyższość rywala musiał uznać w tym najważniejszym biegu. Być może dojdzie do sytuacji, że gorzowianin najpierw zdobędzie mistrzostwo świata, a na triumf w naszych rozgrywkach będzie musiał jeszcze poczekać? To całkiem realna opcja.

Najbardziej szkoda nam jednak juniorów. Maksym Drabik i Dominik Kubera byli bardzo blisko, aby wejść do wyścigu barażowego. Niestety tym razem się nie udało i stare wygi osiągnęły swoje. Fakt, że młodzi byli tak blisko najlepszej szóstki powinien jednak dać do myślenia seniorom, bo to znaczy, że juniorzy depczą im po piętach.

ZOBACZ WIDEO: Janusz Kołodziej: Niektórym nie leży matematyka, mnie nie podchodzą krótkie tory

Przeczytaj także: prezydent Leszna obawia się o wydatki swojego samorządu

BOHATER. Bez dwóch zdań zwycięzca turnieju. Kołodziej przez całe zawody mocno pracował na ostateczny sukces. Starty nie były jego największym atutem więc punkty i pozycje wyrywał na trasie. Awans do barażu zapewnił sobie po pięknej batalii z Maciej Janowski. Następnie ostro walczył z Przemysławem Pawlickim o finał. Kołodziej dodał kolorytu temu finałowi.

WYŚCIG. Było kilka ciekawych, ale zdecydowaliśmy się wybrać 18. W nim od startu do mety prowadził Zmarzlik, ale gorąca batalia trwała za jego plecami. Stoczyli ją Krystian Pieszczek i Piotr Protasiewicz. Ani jeden, ani drugi w tym momencie zawodów nie mieli już szans na awans do barażu, ale o dwa oczka walczyli bardzo ambitnie. Po kilku mijankach górą był Pieszczek i również on skończył te zawody na wyższej pozycji niż rywal.

CYTAT. - Widziałem powtórki: Bartek widział, że się zbliżam, więc zaczął przycinać. To on zmienił tor jazdy, ja jechałem przy krawężniku. Wcale się nie wynosiłem. Bartek ogólnie jeździ agresywnie. Często zdarzają się sytuacje, że to on podjeżdża rywali i zamyka ich przy płocie - grzmiał po swoim wykluczeniu niezadowolony Piotr Pawlicki i trudno się z nim nie zgodzić. Pawlicki jechał swoim torem, a Bartosz Zmarzlik trafił w kanapkę między braci. Żużel to przecież sport kontaktowy.

Czytaj także: Kołodziej w czołówce mistrzów! Po Gollobie jest przepaść

LICZBA. 6 - tyle lat czekał na ponowny sukces w IMP Janusz Kołodziej. To już jego czwarty tytuł i w historycznych tabelach plasuje się bardzo wysoko. W leszczyńskim finale wygrał w 4. wyścigach - jeden z nich to ten najważniejszy.

Źródło artykułu: