Widać to zwłaszcza podczas spotkań wyjazdowych. Na torze w Gdańsku wychowanek Unii Leszno prezentuje się dość solidnie. W Bydgoszczy 32-letni żużlowiec przed miejscową publicznością zaprezentował się tylko trzykrotnie, zdobywając zaledwie jeden punkt. Tak tłumaczył swoje niepowodzenia. - Miałem trudności z podejmowaniem szybkich decyzji, bo warunki na torze zmieniały się błyskawicznie. Jeśli nie umie się tego robić, to potem jazda wygląda tak, jak wygląda. Zdarzają się takie mecze, które po prostu nie wychodzą - przyznał Skóra.
Ale przed sezonem oczekiwania były zupełnie inne. Adam Skórnicki wraz z Kennethem Bjerre oraz Hansem Andersenem mieli stanowić o sile gdańskiej drużyny. O ile z postawy pierwszego Duńczyka działacze z Gdańska mogą być zadowoleni, to o tyle z jazdy dwóch pozostałych żużlowców już nie. Zmienia to się ostatnio u Hansa Andersena, który powoli odbudowuje swoją formę. - Nie jest to pierwszy mecz wyjazdowy, który mi nie wyszedł i na pewno nie ostatni. W jednym z biegów miałem defekt motocykla. Potem w następnej gonitwie byłem na prowadzeniu, a w ostateczności uplasowałem się na trzecim miejscu. Miałem zbyt dużą przerwę w startach pomiędzy swoimi wyścigami, bo wówczas trudniej jest odpowiednio doregulować sprzęt - komentował Skórnicki.
Na szczęście punkty w nadmorskiej drużynie zdobywają inni zawodnicy. Podczas meczu w Bydgoszczy z dobrej strony zaprezentował się młody Damian Sperz. Na przeciwległym biegunie znalazł się z kolei Magnus Zetterstroem. Szwed podczas swojego pierwszego biegu upadł na tor, bo razem z Hansem Andersenem walczył o jeden punkt. Później już nie wywalczył ani jednego oczka. - Magnus miał do mnie pretensje o ten upadek, no ale rzeczywiście pojechałem trochę za ostro. Po meczu na szczęście wszystko sobie szybko wyjaśniliśmy. Takie sytuacje się zdarzają, kiedy się za bardzo chce dogonić rywali - dodał Andersen.